wtorek, 30 czerwca 2015

Ach... te kobiety :)




Dawno dawno temu myślałem, że dobrze znam i rozumiem kobiety… a potem się ożeniłem i musiałem zweryfikować swoje przekonania. W tych pięknych istotach jest tyleż sprzeczności oraz spraw niepojętych, iż czasem trudno to ogarnąć. Jakby Wam to powiedzieć drogie dziewczyny hmmm weźmy na przykład różnice językowe… niby posługujemy się tym samym językiem, a jednak szereg słów fonetycznie brzmiących tak samo ma zupełnie inne znaczenie. Weźmy choćby słowo „już”… u kobiet znaczy niemal zawsze „jeszcze tylko” hmm może zdanie… „Nie mam, co na siebie włożyć” w kobiecym tłumaczeniu nie znaczy, że stoi nago i marznie tylko, że już w tym Ją wszyscy widzieli… wszyscy to bardzo względne pojęcie w ustach naszych Ew, ale nawet nie próbuj porównać do tego swojego garnituru na każdą okazję. Przy kobietach trzeba być czujnym, One są podchwytliwe!! Nawet nie zorientujesz się, kiedy przechodzisz test, więc nim otworzysz usta POMYŚL!
- Dobrze wyglądam w tych jeansach? Nie przytyłam trochę?
Dwa pytania niby mało istotne, ale chwila nieuwagi i można mieć mocno przechlapane!! Koledzy… zapamiętajcie… wasze kobiety nigdy nie tyją… one NAJWYŻEJ zwiększają swoją powierzchnię erotyczną. Niemniej jednak dla nas chłopaków ważnym jest by zapamiętać, iż zasada powiększonej powierzchni erotycznej dotyczy tylko pań… i nie komentuj tego nawet żartem, jeśli nie chcesz usłyszeć, że określenie „pan z brzuszkiem” nie mówi o dobrej nowinie. Możesz również usłyszeć, że się mądrzysz, a sześciopak nosiłeś ostatnio… przed grillem z samochodu do ogródka. Zatem choćby nie wiem, co… odpowiedź musi być jednoznaczna i zwięzła!!
- Dobrze. Nie no co Ty
I nie waż się rozszerzać zdania o słowo „ale”, bo jak powiadają to co przed nim przestaje się liczyć i może skierować konwersację na niebezpieczne tory.
- Fajne, ale te (opcjonalny kolor) szare pasowałyby lepiej do…
…no jasne… podkusiło Cię… musiałeś udawać stylistę? Teraz masz z głowy kolejną godzinę… Kiedy po serii przebieranek wreszcie jakiś strój zostanie względnie zaakceptowany padnie pytanie…
- I jak?
Na miłość boską nie wolno Ci odpowiedzieć tak jak poniżej!!
- Może być
Jeśli jednak znów byłeś na tyle nieostrożny i zaryzykowałeś szykuj się na oburzony ton i kolejne pytanie…
- Jak może być? Ale co jest nie tak??
W teorii najbezpieczniej byłoby za każdym razem przytakiwać, ale kobieta zmienną jest i brak w tym jakiekolwiek reguły. Bywa, że zgadzasz się… niedobrze… nie zgadzasz… też niedobrze. Czasem krótkie „tak” lub „nie” byłoby najlepszą formą, aby niepotrzebnie nie rozbudzać werbalnych możliwości naszych piękniejszych połówek, ale jak to zrobić, gdy pada zaczepne…
- Ty mnie już chyba nie kochasz…
Lub…
- Nie chcesz herbaty??
Jak odpowiedzieć krótkim tak lub nie?? Chcesz czy nie musisz rozwinąć całe zdanie aby nie zostać źle zrozumianym :)
Wielu rzeczy nie rozumiem i nie jestem sobie w stanie w dostatecznym stopniu tego wytłumaczyć. Przykładów jest wiele… choćby taki prozaiczny jak wizyta u lekarza. Miłuję swoją żonę i pilnuję by, choć raz w roku odwiedziła tego, do którego chodzić nie lubi, a zawsze określa mianem „mój lekarz”… Kiedy nadchodzi dzień wizyty niezmiennie przeprowadzamy krótką konwersację
-Chcesz coś teraz ode mnie??
- Nie- odpowiadam
- To dobrze, bo muszę się przygotować, więc mnie nie ma!!
Przygotować… kiedy okupacja łazienki dobiega końca zastanawiam się o co tu chodzi… elegancki ubiór, staranna fryzura, pełny makijaż, najlepsze perfumy… czy oby Wam się samoloty nie mylą???
Każdy normalny facet idąc do sklepu w głowie ma już zaplanowaną listę zakupów i najkrótszą trasę by ograniczyć błądzenie pomiędzy półkami. Kobiety choćby w danym sklepie były sto razy zawsze zachowują się jakby wymazano im z pamięci topografię handlowego przybytku. Dziewczyny to nie jest interaktywne muzeum, że wszystko trzeba zobaczyć i pomacać!!
Foch… to narzędzie na bank wymyślone przez kobiety!! Działanie jego zawsze opiera się na sile perswazji prowadzącej zawsze do ściśle określonego celu… każda dziewczyna ma swoje sposoby… modyfikowane w zależności do potrzeby… jeśli zawodzi groźna mina i trzask szafek jest jeden argument, o którym chyba nie muszę pisać dziewczyny?   
Przy tych wszystkich różnicach i tak wiem jedno… bez Was dziewczyny świat byłby taki nudny :) Pewnie jeszcze nieraz wrócę do tego tematu, a dziś już zmykam na spacer, bo od 18ej rehabilitacja.

piątek, 19 czerwca 2015

Egzoszkielet



Rehabilitacja jest wpisana w moje życie i dziś już czasem zapominam, że nie jest to wybór tylko przymus. Nie zastanawiam się nawet czy mi się chce ćwiczyć czy nie… muszę i zabieram się do pracy nad sobą, kiedy przychodzi na to pora. Chciałbym mieć możliwości do urozmaicenia tych ćwiczeń, aby były mniej monotonne. Na to niestety potrzebna jest zarówno przestrzeń w domu jak i sprzęt. Można sobie pomarzyć choćby o takim cudzie techniki http://www.mamwyzwanie.pl/komu-pomoze-egzoszkielet/ … rzecz nieosiągalna dla zwykłych ludzi. Szkoda, że wszystkie tego typu urządzenia są tak drogie. Kurcze… jakże byłoby cudnie móc znów zrobić krok na własnych nogach, nawet ciężko sobie to wyobrazić. Gdyby tylko medycyna miała już na to powszechnie dostępną receptę!! Miłego weekendu wszystkim :)

środa, 17 czerwca 2015

Byle poza domem



Dziecięce i nastoletnie czasy już bardzo dawno za mną, a ja jak miałem tak mam… najlepiej spędzony czas to ten moment, kiedy nad głową jest słońce lub chmurka. Do tego jeszcze dodać trochę zielonej od roślinności przestrzeni i jest idealnie. Właśnie tego dostarczył nam pobliski park. Rzadko w nim bywamy, ale chyba musimy to zmienić, bo odbywa się tam sporo fajnych imprez dostępnych dla każdego za free. Tym razem były to dni dzielnicy Ursus i całodzienny piknik uwieńczony koncertem włoskiej piosenkarki śpiewającej po francusku. Wielu już wie, że piszę o In Grid a tym, którzy jeszcze nie znają proponuję chwilę spędzić na YouTube https://www.youtube.com/watch?v=cUfsUoH27V8
Całkiem przyjemna muzyka, a dzięki wszędobylskiej Moni, która oczywiście zrobiła wszystko abym mógł popatrzeć na koncert z dogodnego miejsca. Piszę „oczywiście”, bo zazwyczaj nie wiem, co Monia kombinuje latając z miejsca na miejsce, a po chwili wołając mnie żebym podążał za Nią. Napiszę już tylko, że koncert podziwiałem spod samej sceny, a na koniec za sprawą „wszędobylskiej :)” znalazłem się za kulisami i robiłem fotkę z In Grid.
Taka jest Monia jak się uprze na coś :)
Niedziela upłynęła również w plenerze, ale tym razem już spokojniej i bardziej prozdrowotnie. Pojechaliśmy do Konstancina na tężnie przy okazji zahaczając tym razem o tutejszą plenerową imprezę.
W sercu tężni spędziliśmy ciut ponad godzinkę i wyszliśmy stąd tak szybko tylko, dlatego, że takie są wskazania względem kuracji.
Zapach ściekającej ze ścian i rozpylanej z „grzybka” solanki jest po prostu extra i czuje się go bardzo wyraźnie od pierwszego kroku w środku tej uzdrawiającej budowli. Jak dla mnie weekend był świetny choćby ze względu na całodzienne wyście z domu. Czasem zastanawiam się czy ta moja wewnętrzna potrzeba bycia na powietrzu to przyzwyczajenie z dzieciństwa czy wynik wieloletnich ograniczeń z tytułu wózka i możliwości swobodnego wyjścia z domu. Pewnie jedno i drugie ma na to wpływ, ale to chyba dobra cecha… lepsza niż zamknięcie się w domu i w sobie. Uwielbiam wiosnę, lato i kocham dziewczynę, która wychodząc za mnie pomogła mi przy okazji dużo mocniej cieszyć się z pogodnego życia… żal tylko, że w naszej szerokości geograficznej taka ciepła aura utrzymuje się tak krótko. Na koniec jeszcze pozdrowienia dla WSZYSTKICH i miłego dnia!!

piątek, 12 czerwca 2015

Już za chwilkę koniec

Przed nami gorący weekend… Wy w większości już się nim cieszycie, a ja jeszcze chwilkę w pracy. W pewnej części chcemy spędzić go na słono inhalując płuca w miejscowości Konstancin, a ściślej mówiąc w drugiej, co do wieku po Ciechocinku tężni. Nie wiem jeszcze, jakie inne pomysły wpadną nam do głowy, ale mam nadzieję, że sobota i niedziela będzie spędzona poza domem. W tym miesiącu to mój ostatni wolny weekend.
Po tylu miesiącach niemal codziennej rehabilitacji tęskni się za jakimiś mniej monotonnymi atrakcjami. Szkoda przynudzać… miłego wypoczynku Wam wszystkim na cały gorący weekend!!

wtorek, 9 czerwca 2015

Nowa odsłona



Moja walka z Fundacją Aktywnej Rehabilitacji wciąż trwa. Cieszy, że zainteresowanie mediów na bieżąco monitoruje przebieg całej historii. Poniżej podaję link do najnowszego materiału nakręconego i wyemitowanego wczoraj: 09:56 minuta materiału
Jak zapewne zauważyliście fundacja niezmiennie jak mantrę powtarza, że przyczyną złamania jest stan moich kości. Tymczasem proszę zerknijcie jeszcze na fragmenty opinii biegłego sądowego (zdjęcia na dole) dotyczącej przyczyny tego złamania. Z opinii biegłego fizjoterapeuty mówiąc najkrócej wynika jasno, ze to ułożenie nóg miało wpływ na złamanie… sam nie byłbym w stanie ułożyć sobie tak nóg w żadnej pozycji, a co dopiero w takiej jak podczas tego ćwiczenia. Do rehabilitantów/opiekunów należało prawidłowe ułożenie ciała oraz bezpieczne asekurowanie.
Oczywiście podaję tylko wycinki opinii, ale bardzo istotne do oceny stanowiska ludzi z FAR pojawiające się we wszystkich reportażach. Powoływanie się na osteoporozę u osób długo związanych z wózkiem jest po prostu śmieszne. Słabszy stan kości to rzecz normalna u wózkowiczów i KAŻDY kto się nami zajmuje musi to wiedzieć i brać pod uwagę!! Pan Robert udzielający głosu w wywiadzie telefonicznym ocenił stan kości po zdjęciu RTG… brawo :) Z jego wypowiedzi można by wnioskować, że ma większą wiedzę niż biegły ortopeda...Ja myślałem, że do oceny służy głównie badanie densytometryczne… którego bynajmniej przy przyjęciu na obóz nikt nie wymagał!! Wszystkim, którzy zamierzają pojechać na obóz radzę dużą ostrożność, bo ilość niedociągnięć, o których dowiedziałem się w trakcie sprawy jest ogromna. Wszystko jest dobrze jak nic się nie stanie… w razie wypadku np. jak mój można zobaczyć prawdziwe oblicze fundacji… lekceważenie, zrzucanie winy na już poszkodowanego i wciskanie kitów obozowiczom, kadrze i innym związanym z tym środowiskiem ileż to ja nie dostałem odszkodowania!! Powtarzam to jeszcze raz- z NNW wypłacono mi całe sześćset złotych (600 zł) i to była jedyne zadośćuczynienie za dwie operacje, kosztowne leczenie, skutki po tym wszystkim, których nie widać końca i inne związane z tym wydatki... choćby dojazdy do szpitali. Przy tym wszystkim pieśni pochwalne dla samych siebie w większości piasm, które od nich otrzymałem... prawie "poczułem" się winny, że śmiała mi się złamać kość w ich "profesjonalnych" rękach..." i jeszcze jak sobie pomyślę, że mogę przegrać sprawę to...

Fragmenty opinii biegłego


Martwi mnie ten ostatni wpis, bo niestety wiele z tego już ma miejsce. Już dziś wiem, że będę musiał przechodzić cykliczne zabiegi na kolano, być może do końca życia. Jakie będą jeszcze konsekwencje nie chcę myśleć...