piątek, 24 maja 2013

Autoanaliza



Próbuję poskładać swój umysł jak kostkę Rubika- zabawkę, którą trzeba ułożyć w jednolite barwy z porozrzucanych chaotycznie małych cząstek. Nie chcę pisać o sobie… tymczasem wszystko w mojej głowie oscyluje koło tego nudnego tematu. Jałowa pustynia z wypaloną sypką powłoką, na której nic nie może zakwitnąć, nic zbudować trwałego na tak niestabilnym gruncie. Kiedy to wreszcie minie? Mam wrażenie, że ścieżkę, którą idę stworzył złośliwy konstruktor maskując dołki, w których część i tak muszę wpaść.  Wygrzebuję się z jednego, nabieram rozpędu by zaraz zaliczyć następny. Dosyć tego!!
Myśl pozytywnie… myśl pozytywnie… podziękuj Bogu za każdy dzień, którego wcale nie musiał dać w swej szczodrości. Zawsze może gorzej, a skoro może to jednak w tej chwili nie jest tak źle- zasiewam optymizm, odrzucam nienawiść… czy to znaczy, ze nadstawiam właśnie drugi policzek? Przynajmniej go nie wymierzę… pozostanę sobą… do przodu, ale nie po trupach!! Jutro nowy dzień… może będzie początkiem lepszego :) Autoanaliza zakończona.

czwartek, 23 maja 2013

I ma być lepiej!!!



Nie jest to zbyt ciekawy temat, wiec już ostatni raz. Leczenie zapalenia nadal trwa. Boli mniej, ale organizm na antybiotyki i stan pooperacyjny reaguje dużym osłabieniem. Praktycznie każde popołudnie spędzam na leżakowaniu jak w przedszkolu. Samopoczucie jeszcze daleko od normy. Kiedy to się skończy? Niestety nie wiem, ale mam nadzieję, że dziewiąty miesiąc tej gehenny już się kończy. Pewnie jeszcze jakiś czas zajmie rehabilitacja, niemniej jednak liczę, że będzie ona mniej bolesna od poprzedniego stanu i krótka. Dziś pobrano mi krew i może CRP oraz OB. to potwierdzi… może.
Chcę już wrócić do normalnego trybu życia, ćwiczeń i sił!!
Wiosna w pełni, wózek elektryczny dostanie nowe „duracellki” i znów przywitam świat długimi spacerami. Będzie więcej czasu na odpoczynek, refleksie i przygody, które być może zaowocują ciekawszymi wpisami.  Marzą mi się już upalne wieczory pod chmurką i letnie wypady. W te wakacje wprawdzie nie planujemy konkretnego urlopu, ale może jakieś krótsze spotkania z bliskimi nam się powiodą. Ten sezon musi być wreszcie udany!! Pozdrawiam wszystkich i przepraszam za ograniczony kontakt :*

środa, 22 maja 2013

Audycja



Może nie jest to wielki powód do dumy, ale pochwalę się, że wczoraj uczestniczyłem w nagraniu audycji radiowej na temat pracy niepełnosprawnych. Jeszcze nie wiem kiedy to poleci w eter, ale pewnie napiszę o tym kiedy to nastąpi :) Oczywiście Monia śmieje się, że zaczynam karierę medialną… Zrobiłem to z przyjemnością tym bardziej, że tematem był program fundacji, która tak skutecznie pomogła mi znaleźć pracę.
Za oknem dokazuje niebo strzelając fleszem i cyklicznym dźwiękiem grzmotu. Majowy deszcz.
Niebawem naprawię mój elektryczny wózek zacznę sezon spacerowy :) Oby tylko noga doszła do siebie możliwie szybko.

niedziela, 19 maja 2013

Noc z kulturą

Jakie piękne popołudnie :) Majowe słoneczko, świeża zieleń i fruwające dmuchawce mmmm. Wczoraj byliśmy na Nocy Muzeów. Wilanów przywrócił wspomnienia :)Zwiedziliśmy Pałac królewski w Wilanowie. Troszkę ciężko go było „zdobyć” z powodu chodów, ale daliśmy radę. Ochrona podstawiła na schody szyny najazdowe i tylko brak wyobraźni strażników oraz innych zwiedzających trochę zadziwiał.  Tylu mężczyzn i żaden nawet się nie ruszył by pomóc Moni wepchnąć mnie na szczyt przenośnej rampy. Kosatka brukowa wokół zamku trochę dopiekła mojej biednej nodze, ale multimedialny pokaz wynagrodził męki. Obraz i dźwięk wyczarował widowisko na fasadach budowli. Lekcja historii w pięknej oprawie ciemnej nocy.
Mój stan zdrowia jeszcze niestety nie jest sprzymierzeńcem aktywnego życia- padłem w domu jak mucha, a łóżko przyniosło ulgę. Początek sezonu zapowiada ciekawe lato i emocjonujące weekendy. Miłej reszty dnia kochani
Zdjęcia robione nocą niestety słabe, ale naprawdę to było świetne widowisko.


środa, 15 maja 2013

Praca



Nareszcie pokonane trudności, które hamowały start naszej infolinii!! Jest mi tym bardziej miło o tym wspomnieć, że dział ten powstawał wraz z naszą grupą. Osobiście czuję pewną satysfakcję zarówno z własnych postępów jak i postępów całej ekipy. Przy tym wszystkim wydaje mi się, że zostałem przez większość polubiony i doceniony za inwencję, poprawianie humoru oraz radę. Wszystkim życzę powodzenia i łatwych konsultacji.
Tak, więc dziś za nami pierwszy i nawet można powiedzieć udany dzień pracy. Sięgam właśnie do szufladek w pamięci z napisem praca i zastanawiam się, co mi osobie niepełnosprawnej ona dała… Pierwszym, co mi się nasuwa na myśl to słowo satysfakcja. Oczywiście piszę tu o satysfakcji społecznej, pewnego rodzaju poczucia, że dzięki pracy przybliżam się do „normalnego” życia. Tak to już jest, iż nasze poczucie wartości wzrasta niemal natychmiast, kiedy my niepełnosprawni teoretycznie usprawiedliwieni względem zawodowego lenistwa jednak podejmujemy pracę. Większość z nas, a przynajmniej ja nie oczekuję forów od pracodawcy- chcę się czuć… być pełnowartościowym pracownikiem zatrudnionym i docenionym za to, co robię, a nie za korzyść, jaką może uzyskać zakład pracy zatrudniając niepełnosprawnych. .Za uczciwą pracę i sumienność uczciwe wynagrodzenie oraz zatrudnienie przerywane tylko z prawdziwych przyczyn, jeśli takie naprawdę występują. Zakład Pracy Chronionej powinien chronić stanowisko pracy dla osób, którym trudniej z powodu zdrowia na rynku pracy, zamiast stosowania pewnego „systemu” rotacji zapewniającemu stały zastrzyk pieniędzy dla pracodawcy dzięki osobom, którym pomaga w aktywizacji zawodowej państwo. Tak, więc zatrudnia się nas na czas określony i bez względu na to jak się staramy na końcu umowy wylatujemy z pracy. Potem zatrudnia się ponownie po paru miesiącach, jako „nowego” starego pracownika… tylko jak się wtedy czuje niepełnosprawny? Pionek zatrudniony w zakładzie, który zamiast zakładem pracy chronionej powinni nazywać się Zakładem Pracy Dotowanej.
Nawet nie wiecie jak się cieszę, że teraz pracuję w normalnym przedsiębiorstwie, gdzie jestem Tomkiem Osóbką pełnoprawnym pracownikiem mimo sposobu poruszania się. Wiem, że jak będę się starał to będzie to zauważone. Po raz pierwszy w życiu pracuję w firmie, z którą wreszcie mogę i chcę się identyfikować. Gdzie pracują fajni normalni ludzie, z którymi rozmawiam z uśmiechem.  Zatem co daje mi praca? Jeszcze raz- satysfakcję, rozwój społeczny, poczucie wartości i równości, zapełnia pożytecznie czas i parę złotych więcej w portfelu.

poniedziałek, 13 maja 2013

biorytm opadajacy

Moja psychika i poczucie obowiązku przegrała dziś z ciałem. Po pracy położyłem się zgodnie z zaleceniem lekarza, ale z myślą, że poćwiczę żeby nie tracić czasu... opadłem z sił ledwie zakończyłem pracę. Trochę zajęło nim zebrałem się do całości. Poćwiczyłem, ale jakiejś formie jeszcze nie ma mowy.
Póki co pozostaje oszczędzać siły na obowiązki w pracy.

sobota, 11 maja 2013

kap, kap, kap...



Cześć wszystkim
Jak już pochwaliłem się niżej wróciłem do domu :) Tak się cieszę, że przynajmniej to już za nami… oby na tym się zakończyło. Pominę fakt, że przygotowali mi miejsce i dzień operacji na sam majowy weekend, co okazało się nawet lepszym wyjściem. Dzięki temu Monia mogła mnie wspierać od wczesnej pory dnia. Tu biję się w pierś i przepraszam żonę publicznie… zdarzyło mi się strzelić fochy… w takich chwilach obrastam w kolce. Zmęczenie, ból i brak snu robi swoje. Szczęśliwie trafiłem na stół drugiego dnia i choć doktor anestezjolog miała mnie kroić tylko na lekach uspokajających chciałem dać radę. Mój stan jednak nie pozwolił na to… :) noga uciekała spod noża. Dopiero znieczulenie zewnątrz oponowe ją ujarzmiło. Poza tym, że słyszałem wszystkie dźwięki zza parawanu (skrobanie kości, odrywanie od nie płyty i odsysanie) wysłuchałem zamówienia lekarzy na chińszczyznę. Prowadziłem rozmowę z anestezjolog w trakcie. Gorzej było już po… Fajnie, że choć personel medyczny był wesoły i kompetentny. W tym wszystkim najgorszym wrogiem jest psychika i dobijające leżenie plackiem przez wiele dni. Przypomniały znów o sobie dwie znane z dawnych lat wątpliwe przyjaciółki… pani kroplówka i gorsza z nich gorączka. Zapoznałem się z nowym kolegą… kapiącym kranem. Uparty drań kap, kap, kap, kap~. Już pomniałem o szpitalnej melodii gdzie drażniącą nutą zapisywał się każdy z ośmioosobowej sali. Od kręcenia, chrapania po jęki i tak bez dyrygenta drażniąca uwertura bezsenności… tylko w dzień kojący widok za oknem. Sosny i kwiat dzikich owocowych drzew… kap, kap, kap w żyłach chłód, w ustach plastikowy smak, zmiana opatrunków i smród gnijącego ludzkiego mięsa z nogi kolegi z łóżka obok… kropla za kroplą tym razem z flaszki podłączonej do krwiobiegu. Ten egzamin życia także za nami… zapomnieć… już zdany.
Jakże nie mogłem doczekać się wypisu… jak już przyszedł ten dzień odezwał się strach przed powrotem do siedzenia. Ciężko było w ciele, które wydawało się obcym po tylu dniach leżenia. Pocieszeniem jest tylko to (niestety tylko dla mnie), że byli gorsi ode mnie. Dziękuję mojemu charakterowi za opór w wieloletniej pracy nad sobą. Pielęgniarki nie chciały wierzyć, że zaraz stuknie mi dwudziecha stażu na wózku.
Chylę czoło przed doktorem Rakiem, wszystkimi lekarzami, pielęgniarkami, salowymi dziękując za pomoc. Dziękuję tym co zechcieli mnie odwiedzić i kochanej Moni- buziaki gorące.
Skoro było mniej optymistycznie to teraz już weselsze sprawy. Mam nieodparte wrażenie, że na ten czas kończą się nasze smutki i idzie lepsze. Paaaaaaaa