czwartek, 29 września 2011


Kochani zapomniałem Wam pokazać jeszcze jeden udział Waszego 1% w ułatwianiu życia codziennego. Sprzęt zakupiony w całości dzięki Waszej pomocy!! Dziękujemy :*
Koszt podnośnika wannowego tak dla porównania cenowego to moja czteromiesięczna renta...


Dziwne to zwierze. Własne ścieżki i upodobania których nie wyuczysz. Wciąż zastanawiam się czy one uznają człowieka za swojego pana czy też wykorzystują go dla swojego wygodnego życia. Jedno jest pewne- potrafią manipulować dwunożnymi domownikami i wymóc to co im potrzebne. Manipulują nami że hej...
Wrrrrr ja swojego zaraz… kurcze coś mu się poprzestawiało i miałczy pod drzwiami aż chrypnie!!
Podobno mysz boi się kota. Najwyraźniej moja nie jest zbyt lękliwa :) zdobyć zaufanie zwierzaka nie jest łatwo nooo chyba, że ma się dużo wołowiny.

Kot to dziwne zwierze. Nigdy nie wiesz gdzie go znajdziesz a miejsca, jakie sobie wybiera są bardzo zaskakujące.

Jakie one podobne do ludzi i jak lubią wygodę.

Dziś wszystko musi być ładne, kolorowe i świecić. Dorobiłem więc Garfieldowi diody…

środa, 28 września 2011

Ktoś kradnie czas.
Nie dość, że brakuje dnia to jeszcze lato odeszło. W ubiegły piątek pojechałem z Monią do pracy. Sam byłem na urlopie ale zabrałem ze sobą ciężarki i ćwiczyłem aby nie tracić czasu. Od pewnego czasu tak wypełniam swój czas- praca, parapodium i ćwiczenia i tak każdego dnia. Po pracy ruszyliśmy do Olafa na imprezę kończącą lato. Wróciliśmy z niej w niedzielę wieczorem. Buło całkiem fajnie :)
Poniedziałek powrót do rzeczywistości… praca , parapodium i ćwiczenia. To mój cały plan na zimę. Jeśli dopisze zdrowie to na wiosnę będę już w swojej optymalnej wadze i formie. Mam nadzieje wzmocnić się tak aby latem móc troszkę leniuchować rehabilitacyjne. Trzymajcie kciuki za nas bo także i Monia trzyma się swojego planu wysiłkowego- biega. Będziemy szczupli :)

czwartek, 22 września 2011

Noooooooo i postawiłem..... imieninową.... szkoda, że tylko żonie.... Brakuje honey'a, Uli, Martynki, Ivci NY, Patryka (dzięki za ostatnie nocne pogaduchy), Olusi (choć na % jeszcze too young), Marianny, Dyzia, Karinki, Krowy, Malinki i Borówki (Aga o Tobie mowa), Remiego i Agi oraz Darusia, Kasi i Pawła, dziewczyn i braci "D". Na szczęście z Olafem wypijemy jutro, Gosia póki co tylko soczek bo dzidziuś... że tak powiem "Under Construction". Ania Angelina Ciebie też brakuje z drugą połową. I Sybilli mi brak z Kamilem i Anetki Stępień i Ewci, "grzecznych" Marcinów i obu Konradów, ekipy z Gowarzowa. Ze szwagrem i Renatą napiję się oddzielnie. Brakuje wszyyyyyystkich przyjaciół, koleżanek i kolegów, z którymi niestety za rzadko się widzę.... buuu...
...kto ma dziś imieniny??

wtorek, 20 września 2011

Niebawem wybory. Mówi się o głosowaniu dostępnym dla niepełnosprawnych. Osobiście popieram, bo osób niepełnosprawnych jest bardzo dużo i może kiedyś nasi politycy zaczną walczyć także o ten elektorat działając w kierunku poprawy, jakości życia tych osób. Póki co życie niepełnosprawnych w naszym kraju nie jest łatwe. Marne renty a szanse zarobkowe... biurokracja i chyba celowe utrudnianie życia. Nie daj Boże żeby można było załatwić coś łatwo, bo okazałoby się, że jest zbyt wielu niewygodnych petentów. Sam wiem coś o tym… czasem to wręcz krępujące. Jeden przykład: jestem po wypadku ponad osiemnaście lat, na dzień dzisiejszy brak cudownego środka abym mógł wyzdrowieć w 100%. Tymczasem od samego początku do dziś mam rentę czasową. Jeśli wspomniałbym zwykłemu lekarzowi, że zamierzam wyzdrowieć uśmiechnąłby się ukradkiem z politowaniem. Lekarz orzecznik z Zus-u wręcz przeciwnie!! Wydaje się, że jak żaden inny wierzy w to „szczerze” jakby miał już na t receptę. W przyszłym roku będę znów udowadniał komisji ZUS, że jestem niepełnosprawny. Dla mnie to góra głupoty, kłopotów, nerwów i prawdopodobieństwo możliwości utraty pracy, bo kiedy stracę choćby na chwilę (a tak pewnie będzie) orzeczenie o niepełnosprawności zatrudniająca mnie firma, która jest zakładem pracy chronionej podziękuje mi za współpracę. Tak, więc prawdopodobnie w czerwcu następnego roku będę poszukującym pracy. Dla mnie ona sama jest ważna nie tylko z powodów finansowych, ale też poczucia odrobiny normalności w naszym społeczeństwie. Gdybym miał siedzieć i nie robić nic pożytecznego to… To nie jest jedyny przykład niestety. Załatwić cokolwiek to góra papierów i przepisów, które ograniczają dostęp do rzeczy które w krajach „cywilizowanych” są normą. Sprzęt tam dostępny skutecznie ułatwia niwelować ograniczenia wynikłe z niepełnosprawności. Dostęp do edukacji, pracy, życia kulturalnego nie jest przywilejem- niestety nie u nas. Oczywiście nikt tego nie zabrania, ale…
Czy to hobby czy już zboczenie? Z Monią zaliczamy… już kolejny park. W ubiegłym tygodniu Park Agrykola, łazienki a teraz był to Park Skaryszewski.

Ładna i ciepła pogoda, więc grzechem by było siedzieć w domu. Niebawem skończą się już takie wypady, więc trzeba korzystać. Swoją drogą to pogodę we wrześniu mamy chyba ładniejszą niż sierpień.


Sporo zwierzątek widzieliśmy w tych miejscach. Wiewiórka t chyba nic zaskakującego podobnie jak szczurek i paw, ale sarenka?

poniedziałek, 19 września 2011

Właśnie wróciłem od lekarza. Oczywiście mam czarną anegdotę wziętą z posłyszanej rozmowy. Mówi pani do sąsiada z krzesełka obok
-Lekarz powiedział na temat męża prostaty, że w tym wieku nie umrze na nią… jeśli już to na coś innego.
No powiem baaaaaardzo pocieszające.
Ja sam miałem krótką wizytę i skierowanie na badania w związku z przebytą chrobą. Mam nadzieje, że nie pocieszą mnie jak panią wyżej… :)

wtorek, 13 września 2011

Czas na wagę…?
Niestety nie jest wynagradzany złotem a garstką złotych, których ilość nie powala czuć satysfakcji z pracy. Kiedyś zajęcie przy komputerze zaliczyłbym do raczej lekkich prac, ale choć nie fizycznie jest to naprawdę męczące. Ostatnio znów brakuje mi czasu na tak wiele… praca, ćwiczenia i sen- to lista wzięta z mojego codziennego życia. Dobrze, że czasem uda wpleść się w to kilka milszych chwil- to już zasługa Miśki…
Jestem zadowolony z ubiegłego weekendu. Trochę emocji z walki Adamka a nazajutrz wizyta w parku. Było tak ciepło, że aż miło :)

czwartek, 8 września 2011

Wieczorny samotny spacer chwila, gdy można wyciszyć myśli dnia powszechnego. Rozejrzałem się wokół… światła w oknach lub niebieska połyskująca poświata telewizorów. Gdzieniegdzie rozbłyskujące na balkonach iskierki odpalanych papierosów. Spojrzałem do góry na niebo pełne migoczących gwiazd…
-Dom Boga- pomyślałem…
Otchłań, którą nasi naukowcy starają się ująć w matematyczny strój. Czy w tym domu KTOŚ mieszka? Czy jest to tylko legenda stworzona z pragnień ludzkich o miejscu w domu ojca, który rozdaje wszelkie szczęśliwości? Gdzie nie istnieje nic poza błogim stanem bezcielesnej istoty pozbawionej bólu, strachu, problemów z obietnicą wiecznego życia? Zaraz potem przemknęło mi przez głowę:
- A może to tylko potrzeba kogoś, kto ma być stróżem ludzkiego sumienia?
Gdyby nie ono nie odróżnialibyśmy się od świata przyrody gdzie instynkt determinuje chęć przetrwania tak samo jak chęć zaspokojenia podstawowych potrzeb istot ziemskich. Bądź dobry i sprawiedliwy, a czeka Cię raj… za złe wylądujesz w piekle. Można w prawdzie odkupić grzechy dobrym uczynkiem, ale potrzebna tu siła sprawcza sumienia. Hmmm a może Bóg to nasze sumienie? Pomyślałem o świecie jego porządku i wręcz genialnych zależnościach potrzebnych do przetrwania - ewolucyjny przypadek? Mądrzy świata mówią, że życie przyszło z kosmosu, z wędrujących w pustkach kosmosu śmieci BAM!! Spadło wymieszało się i przypadkiem ożyło… nasz zielono-niebieski glob. Może to Bammm to jednak palec Boży istoty, która jest wszelkiej wiedzy, mocy oraz możliwości… tylko, po co Mu ten świat, do czego potrzebni jesteśmy my istoty poniekąd myślące, które nawet o własny genialnie powstały świat nie jesteśmy w stanie zadbać.
O Bogu mówi religia, która towarzyszy każdej kulturze. Ciekawym jest to, że praktycznie każda z nich mówi o najwyższym bogu lub bogu jedynym. Znów pytanie… czy to ludzka potrzeba czy naprawdę wszystko, co dokoła, co w nas to Boża myśl. Każda wiara w najwyższego mówi o byciu dobrym, gdy tymczasem dla niej zginęło i ginie tylu ludzi- STRASZNE!! Tymczasem nasze religijne przekonania są uwarunkowane miejscem narodzenia, a także wychowaniem od dziecka. Gdzie tu jest sens?
Istnieją ludzie, którzy jak twierdzą nie wierzą w Boga… nie wierzą w coś, co jak twierdzą nie istnieje. Pomyślałem o sobie….. czy wierzę ja? Największą wiarą pała się, gdy jest nam źle, gdy cierpi nasze ciało, trochę to obłudne. Modliłem się i ja po utracie zdrowia. Prosiłem oczywiście o zdrowie… czasem o śmierć by nie doświadczać tego innego życia - zdrowia nie odzyskałem w pełni… ale żyję. Modliłem się o coś jeszcze o coś, co mocno uściśliłem w jakichś ramach. Przyszło mi zapomnieć o tych prośbach tracąc nadzieje, aż któregoś roku, gdy świat zwalił mi się gruzem… dostałem to, o co prosiłem. Jakże pasuje ta rozmowa z Bogiem do tego, co dostałem od losu. Czy wierzę w Boga? Wierzę, choć moja wiara jest raczej pozbawiona wielkich gestów czy potrzeby instytucji, która sankcjonuje wszystko sugeruje przynależność. Oczywiście mówię tu o kościele… żeby nie było nie jestem przeciwny!! Chcę tylko by miejsce, do którego przychodzimy modlić się było dostojne i ciche w Bogu bez brudu interesów różnych ludzi. Spojrzałem w nieboskłon… jest piękne, bo dalekie od wszystkiego, co jest naznaczone naszą obecnością.

poniedziałek, 5 września 2011

Pogoda była piękna tego weekendu, dopisało także towarzysko w naszym domku :) Odwiedzili nas Karinka, Kuba i Dyź z którymi spędziliśmy razem przemiłe dwa dni. Był spacerek, dłuższy pobyt na ławeczce, która raz kolejny wpłynęła na rozwinięcie humoru. Nawet komary nie były w stanie nam go zepsuć. Powrót do domu na szczęście nie kończył tak mile rozpoczętego wieczoru. Siedzieliśmy długo przy szklaneczce czegoś dobrego. Do spotkania doszło po dwóch latach od ostatniego razu, więc było o czym wspominać. Opowieści nowej i odległej już historii naszej przyjaźni. Mogliśmy wreszcie poznać Kubusia na żywo, bo do tej pory tylko fotki pokazywały nam tego małego przystojniaka. Cieszę się strasznie z naszego spotkania
A to inny spacerek w okolicy.