piątek, 26 lipca 2013

Fascynująca umiejętność


Czy ludzka pamięć nie jest fascynującym fenomenem? Żywa tkanka, w której wraz z czasem jakimś cudem przechowuje się mądrość, doświadczenia z wielu lat. Proces absolutnie niezależny od naszej woli zdolny do rozwoju przez poszerzanie wiedzy i umiejętności.
Potrafimy wyselekcjonować rzeczy istotne zapisać je gdzieś w „szufladce” z dużym priorytetem, a mniej ważne zrzucić do tej na dole z tymczasowym statusem. Czasem jakaś cząstka pamięci zawieruszy się i zaczyna się przeszukiwanie tej niezwykłej aglomeracji szarych komórek wypełnionych tym, co tworzy nasz intelekt oraz osobowość. Wiemy, że kiedyś o tym słyszeliśmy i że gdzieś tam na dnie szufladki „ważne lub mniej ważne, ale do zachowania” to się znajduje. Kojarzymy, że kiedyś nas to spotkało, zaciekawiło i tylko brakuje przepięcia małej wtyczki w odpowiedni obszar, aby zdjąć to „z końca języka”. Fascynujące… jak wiele potrafimy zmagazynować w swojej głowie.
Niestety z upływem czasu nasze zdolności do zapamiętywania znacznie się ograniczają, nauka przychodzi trudniej, a do wspomnień oraz wyuczonej wiedzy coraz trudniej dotrzeć. Zdałem sobie o tym sprawę wczoraj wieczorem, że już wiele szczegółów jest mocno zamazanych w pamięci, a za parę, paręnaście lat tylko zewnętrzny nośnik zdolny do zapisu informacji, obrazu czy dźwięku będzie w stanie dać ten zardzewiały klucz przypomnienia. Nasze zdjęcia, pamiętniki, blogi itp. mogą być tym kluczem, wtyczką pobudzającą umysł do kojarzenia faktów, osób z naszą własną osobą.
Przecież to jest naprawdę ważne… i nawet nie zdajemy sobie o tym sprawy. Szkoda zapomnieć o tym, co stworzyło naszą osobowość i co przekażemy w genach do dalszego rozwoju naszemu potomstwu. Geny to oczywiście ta część mówiąca o predyspozycjach, pozostaje jeszcze wiedza o twórcach cudu nowego życia- historia ich życia, życia rodziny, do której przynależy. Gdybyśmy tylko potrafili przekazać tą całą pamięć do analizy z marginesem, na którym zapisaliśmy czerwonym kolorem wszystkie adnotacjami o dobrych i złych konsekwencjach życiowych wyborów… :) Idealny uczeń, który z racji przekazanej wiedzy równałby się wiedzą ze swoim mistrzem od pierwszej chwili ich spotkania.
Możemy oczywiście próbować przekazywać w tradycyjny sposób, ale cóż… sami to wiecie…potrzebna jeszcze chęć do lekcji historii :)
Z resztą miałoby to także minusy… jest wiele rzeczy, które chcemy po prostu zatrzeć w pamięci na wieki- zapomnieć o zdarzeniu zostawić tylko wniosek oraz konkretną wskazówkę na tym „marginesie” własnej historii.
Abstrahując od ostatniego zdania chcę Wam przekazać, że cieszę się iż mogę pisać o wielu rzeczach na blogu i że jesteście Wy którzy to czytacie będąc jednocześnie moją motywacją przeszukiwania szarej magistrali umysłu w poszukiwaniu tematu :)
Pozdrawiam Was i dziękuję za chwilę uwagi, aby przeczytać i zrozumieć to, o czym piszę.

wtorek, 23 lipca 2013

Nie pytaj...



 Temat, o którym napiszę chodzi mi po głowie bardzo często hmmm chyba częściej niżbym chciał.
Wszyscy nasi bliscy wiedzą, że temat mojej niepełnosprawności nie jest tematem zakazanym, a wręcz przeciwnie staje się często przedmiotem żartu. Potrafię się z tego śmiać i nie czuję żadnego zażenowania czy dyskomfortu psychicznego, gdy śmiejecie się ze mną i również żartujecie. Wiem, że osoby w naszych kręgach przyjaciół i znajomych nie robią tego złośliwie czy uszczypliwie, a więc żartujmy, bo niepełnoprawność nie może być kojarzona tylko ze smutkiem.

Jest tylko jedna forma zainteresowania względem mojej osoby, której tak do końca nie lubię, a niestety zdarza się bardzo często. Mam mieszane odczucia w tych chwilach i mówiąc szczerze zawsze zastanawiam jak zareagować… Wiem, że nie jest to zła wola, ale wkracza na pole wiedzy, którą ja-my niepełnosprawni niekoniecznie chcemy się dzielić z obcymi lub nowopoznanymi. Jeśli kiedykolwiek przyjdzie Wam do głowy stojąc ze sprawnym inaczej to zdanie pytające…
- Jeśli mogę zapytać…- tu spojrzenie na naszą reakcję- to co panu się stało??
Oczywiście można wywinąć się z odpowiedzi lub po prostu skłamać, ale albo zostanie to źle odczytane albo kiedyś i tak ten ktoś dowie się prawdy i wyjdziemy na nieszczerych. Lepszym wyjściem jest zaczekać na taką rozmowę, gdy już się kogoś dobrze pozna, a jeśli nie ma się takiego zamiaru to poco nam ta wiedza?
Pamiętać trzeba, że często przyczyną stanu, w jakim osoba pytana się znajduje są traumatyczne przeżycia, o których rozmawiać z obcym nie jest ani zbyt zręcznie ani przyjemnie. Dla Was to jest zwykłe pytanie bez negatywnego kontekstu, zwykłe zaspokojenie ciekawości, a dla nas być może wyciąganie z pamięci złych wspomnień, może wstydliwych lub choćby takich, które chcemy zachować tylko dla wybranych. Czasem żeby odpowiedzieć na to pytanie nie można użyć jednego zdania, a chyba nie chodzi nikomu o wysłuchanie historii życia? 

Tak już od siebie na koniec powiem tylko, że uwielbiam poznawać nowe osoby, a szczególnie te wesołe, które bardzo często zostają w naszym życiu gdzieś blisko nas. Kiedyś napisałem historyjkę o sobie i chyba to jest najlepszy sposób przekazania informacji, jak usiadłem na wózek i jak toczyło się moje życie w nowej rzeczywistości. Historia raz smutna, raz bardzo wesoła po prostu życiowa i póki co spoczywa gdzieś w plikach mojego komputera. Może,(choć wątpię) kiedyś ujrzy ją większe audytorium. 


poniedziałek, 22 lipca 2013

Wypoczynek



Wszystkim plażowiczom, urlopowym spacerowiczom, zwiedzającym, wypoczywającym aktywnie lub biernie w kraju i zagranicą… zazdroszczę!!! Szczególnie gdy widzę Wasze beztroskie i uśmiechnięte buzie :) Życzę udanych i niezapomnianych chwil na swoich zasłużonych urlopach oraz wakacjach. My niestety stacjonarnie z krótkimi wypadami np. na działkę. Ogródek też fajna rzecz… zieleń, jedzenie z grilla i złoty trunek z bąbelkami… potem tylko uciszyć wyrzuty sumienia za spożyte kalorie i jest git. Komary dziabią wszędzie tak samo :)
Brakuje mi bardzo urlopu, a w tym roku szczególnie, bo przecież ubiegłe lato zepsuły mocno perturbacje z nogą . Wiosna zeszła pod znakiem operacji, potem względnej rekonwalescencji, a teraz jeszcze brak możliwości odebrania urlopu buuuuuuu :( Może w przyszłym sezonie?? Musimy coś zaplanować… byleby tylko zdrowie dopisało!!! Kochani wszystkiego najlepszego od tak z okazji okazji :)

piątek, 19 lipca 2013

WAŻNE!!!



Dziś post o tym, o czym miał w zamyśle informować mój blog od czasu jego powstania. Przypomnę tylko, że zarówno moja strona jak i akcja 1% z podatku wyszła z inicjatywy osób z mojego miasta i szkoły, za co dziękuję z całego serca!!! Chciałbym im przypominać tak często jak to tylko możliwe, że byli siłą sprawczą tego, co zmieniło w ogromnym stopniu moje życie. Boję się nawet wyobrażać sobie moje dalsze życie w takiej perspektywie, w jakiej rysowało się, gdy odwiedziliście mnie w domu w dniu spotkania naszej klasy. To był dla mnie bardzo ciężki czas. Czasem tak niewiele trzeba by komuś pomóc, nadać rozpędu i kierunku ku lepszemu- DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, KTÓRZY BYLI I WCIĄŻ SĄ TĄ SIŁĄ SPRAWCZĄ LEPSZEGO ŻYCIA.

W każdym roku akcja 1% z podatku trwa od stycznia do ostatniego dnia rozliczeń zeznań podatkowych. Jest to 1%, który musimy oddać do Skarbu Państwa albo dobrowolnie skierować go dla wybranej przez siebie osoby lub instytucji pożytku publicznego. W prosty, a zarazem chyba najbardziej skuteczny sposób pomagamy tym, którzy tej pomocy potrzebują.
Ponieważ nie wszyscy mają wiedzę jak odbywa się forma przekazywania zebranego 1% wyjaśnię to możliwie zwięźle. Po wypełnieniu naszego PIT-u składamy go w US i jeśli w odpowiednim miejscu wpiszemy dane instytucji lub osoby Wasz 1% zostanie skierowany w odpowiednie miejsce. Tym miejscem nie jest oczywiście prywatne konto, ale konto instytucji o odpowiednim statusie użytku publicznego. W takich instytucjach (np. fundacjach) podopieczni mają otworzone oczywiście tylko w oparciu o weryfikację odpowiednich dokumentów np. medycznych tzw. SUBKONTA, na które w okolicach listopada wpływają zebrane środki. Przekazywanie trwa tak długo, ponieważ Urzędy Skarbowe przekazują środki z 1% instytucjom na samym końcu. Potem trwa księgowanie w fundacji i dopiero po całej procedurze można dysponować kwotą, jaką się uzbierało. Oczywiście to „dysponowanie” także objęte jest procedurą.  Wygląda to tak- każdy z nas podopiecznych zbiera faktury wystawione za zakup leków, sprzętu, leczenia czy innych rzeczy, które bezpośrednio pomagają nam w walce z chorobą czy umożliwiają łatwiejszy sposób życia np. osobom na wózkach inwalidzkich. Wysyłamy te faktury wraz z całą wymaganą „papirologią” do fundacji gdzie je weryfikują i księgują. Nie trwa to oczywiście szybko, ale nie może, bo zwykle podopiecznych jest wielu, dopiero po spełnieniu wymaganych warunków pieniądze, które wydaliśmy wcześniej są nam zwracane. Nie jest to ani szybkie ani łatwe, ale uważam, że prawidłowe, bo przynajmniej wiadomo, iż podarowany 1% jest wydany w właściwy sposób.

I tu zaczynam treść postu właściwego :) Zawsze staram się poinformować na co wydałem pieniądze zebrane w 1% i w tym roku oczywiście też to czynię. Nie chcę Was męczyć rozliczeniami, więc w skrócie powiem, że wszystkie pieniądze pochłonęło kilkunastomiesięczne leczenie przed i pooperacyjne nogi. Jedynym wydatkiem, jaki mogłem, a raczej musiałem poczynić w kierunku sprzętu był zakup akumulatorów do podnośnika w domu oraz wózka elektrycznego. Oczywiście 1% nie pokrył tych wydatków w całości, ale i tak była to ogromna pomoc. Tu muszę zrobić także ukłon w kierunku Fundacji Polskich Kawalerów Maltańskich w Warszawie, bo to dzięki Nim mój wózek elektryczny znów ruszył.

Wiem, że rzadko myślicie, o 1%, który już odpisaliście i właśnie, dlatego dziękuję Wam w imieniu wszystkich, który on pomógł. Możecie być z siebie dumni, bo choć to „tylko” 1% procent to w zestawieniu z innymi daje już wymierny efekt.
Bardzo proszę polubcie ten post, bo chciałbym aby moje podziękowania dotarły do wszystkich, którzy zechcieli przekazać swój 1% wszystkim doświadczonym przez los- DZIĘKUJĘ!!!

czwartek, 18 lipca 2013

Coś na wesoło…



Historyjka prawdziwa, zasłyszana z pierwszych ust. Samochód w trasie, a w nim nasza koleżanka Malina za kierownicą. Ponieważ wymieniona nie mogła z powodu wyjazdu stawić się na urodzinach koleżanki zrzuciła się na prezent, który został wręczony oczywiście owego dnia. Podarunkiem była bluzeczka, która najwyraźniej bardzo się spodobała, bo zaraz po jego dostaniu zadzwoniła do Maliny. Dziewczyny konwersowały w trakcie jazdy.    
- Urodziny udane- pyta Malinka koleżanki
- No pewnie, że udane- odpowiedziała z entuzjazmem koleżanka
W tejże samej chwili samochód Maliny zaczęła mijać inna użytkowniczka ruchu drogowego.
- Prezent podobał się?- zapytała Malina
- Bluzeczka przepiękna!!- odpowiedziała pytana
Malina wpuściła przed siebie mijający jej auto samochód i rozmawiając nadal z koleżanką rzuciła mimowolnie
- A gdzie dziękuję ty głupia… piiiiiiiiiiiiiip…..
W słuchawce zapadła wymowna cisza… konsternacja po drugiej stronie sięgnęła zenitu w momencie, gdy Malina zdała sobie sprawę jak w zaistniałej sytuacji zabrzmiały jej słowa.
- Agnieszka!! Przepraszam to nie do ciebie!!!