środa, 26 listopada 2014

Ehhhhhhhhhh



Boże jak ja nie lubię narzekać… ale jak tego nie robić kiedy złe wiadomości przygniatają do ziemi dzień za dniem. Kilka dni temu pani doktor oświeciła mnie, że z moją nogą nie dzieje się dobrze- jakieś zrosty, możliwy powrót bakterii itd. Skierowanie na rehabilitację oraz sugestie o położeniu się na oddziale. Myślę sobie jednak, że ja to ja… już nie jeden raz dostałem od życia po łbie, ale za każdym razem wszystkiemu wstawałem z kolan na przekór z uśmiechem, na złość złemu . Brzydnie mi ten świat. 
Nie rozumiem tyko, dlaczego mój pech udziela się jeszcze Moni. Nie jest dobrze drodzy nie jest dobrze… Cięgle szukam choćby najmniejszego powodu by podsycić iskrę optymizmu, rozdmuchać jego żar nawet, jeśli wydaje się to irracjonalne… przestaje mi się chcieć tak po prostu po ludzku mam tego wszystkiego dość. Wybaczcie mi ton tego posta, staram się takich nie pisać, ale dziś nie mogłem.

Ogromne DZIĘKUJĘ!!



Kilka dni temu zakończyły się fundacyjne rozliczenia na 1% podatku. Dziś chciałbym podziękować wszystkim Tym, którzy pamiętali o mnie także w tym roku podczas rozliczeń PIT. Dziękuję również tym wszystkim, którzy zrobili to pierwszy raz. Wiem, że wśród Nich jest parę osób, które zna mnie osobiście, jest to pewien dowód zaufania i wiedzy, że przeznaczam zebraną kwotę tak jak trzeba. Zawsze podkreślam, że niemal każdy sprzęt, którego używam, na co dzień nosi w sobie Wasz 1%.
Chciałbym podziękować każdemu z osobna, choć nie jest to możliwe… tak samo jak nie jest możliwe u większości osób niepełnosprawnych znalezienie w swoim portfelu dodatkowych finansów na leczenie czy sprzęt, który idzie w tysiące złotych. 1% jest tą formą pomocy, którą choć w tym ułamku mamy szansę przekazać wybranej osobie zamiast urzędowi.
Nie wiem, jakich słów i argumentów użyć, aby powiedzieć Wam jak bardzo taki 1% nam wszystkim kulawym pomaga… DZIĘKUJĘ TO ZBYT MAŁO!!
Wszystkich, którzy udostępnili moją prośbę o odpisanie 1% gorąco proszę o udostępnienie i polubienie również moich podziękowań. Wasze wsparcie jest dla nas zawsze ogromnie ważne... a szczególnie dziś kiedy się wszystko wali....

wtorek, 18 listopada 2014

„Znów będziesz chodził”



W dniu wczorajszym TVP2 wyświetliła dokument BBC pod tytułem „Znów będziesz chodził” (dziękuję za informacje o nim dziewczyny :)-przegapiłbym) Dokument opowiedział w skrócie jak przebiegały prace, przygotowania do tego spektakularnego sukcesu w medycynie. Pierwszy człowiek dzięki zastosowaniu nowatorskiej metody zaczyna chodzić... ciągle nie mogę w to uwierzyć.  Lekarze świata głowili się nad metodą przez dziesiątki lat- udało się to NASZYM lekarzom. Rzucili się na głęboką wodę wybierając bardzo trudny przypadek- niemal centymetr przerwy między tą neurologiczną autostradą naszego ciała. To nie był przypadek!! Lekarze wiedzieli, co robią, jak robią i to naprawdę wyszło. Boże nawet nie wiecie, co czuję… jakby lek na moje kalectwo było na wyciągnięcie ręki… jakby za chwilę mieli nas wszystkich naprawić i dać nowe życie. Stało się to możliwe… to się wydarzy!! Pierwszy pacjent mów o powracającym czuciu i najwyraźniej nie towarzyszył temu ból, raczej o niezwykłych wrażeniach powracającego czucia, odzyskiwaniu świadomości posiadania kończyn jak przed wypadkiem.
Trochę przeraża operacja, perspektywa ogromu pracy nad sobą, ale skoro ten pan daje radę to i ja nie polegnę. Ćwiczenie jest moim chlebem poprzednim od dwudziestu jeden lat.
Wyobraźnie rozpala informacja, że twórcy metody nie chcą urywać czy patentować metody, a to daje nadzieję, że zajmie się tym wielu lekarzy, szansę na szybszy postęp i powszechny dostęp do tej metody leczenia. Odkrywcy nie chcą zarabiać na patentach i chwała im za to!! Wierzę, że tak właśnie będzie, ale ochładza mnie myśl o finansowej kwestii tak złożonego przedsięwzięcia... nie wierzę w darmowe leczenie… nie mam ku temu powodu skoro po moim wypadku rehabilitację musiałem zapewnić sobie sam. Operacja potem długotrwała rehabilitacja… możliwie profesjonalna… zwykły szarak tego nie przebrnie sam… Od dawna zastanawiam się, dlaczego na wojnę idą takie niebotyczne pieniądze, a leczenie nie jest dostępne wszystkim potrzebującym. Zdrowie naprawdę nie powinno mieć ceny!!
Nie wiem jeszcze jak, nie wiem gdzie, ale muszę o tym myśleć już dziś i nie tracić nadziei szczególnie, gdy wreszcie mam podstawę by ją w ogóle mieć!! Może się wreszcie pozbędę obcych ciał na mojej przetraconej szyi :) Swoją drogą jak na nie patrzę to czuję się jak praca Adama Słodowego…

poniedziałek, 10 listopada 2014

Eksperyment



Jak to się z czasem zmienia :) Pamiętam z dzieciństwa telewizyjne poniedziałki… a raczej jej brak kiedy leciał Teatr Telewizji. Właściwie pamiętam tylko jedno przedstawienie, które mi się podobało „Igraszki z diabłem”. W szkole byliśmy na jakichś sztukach (niewielu i żadnej szczególnie nie zanotowałem w pamięci), zdarzyło mi się grać na szkolnych przedstawieniach. Na scenie wolałem widzieć ekran kinowy niż żywych aktorów. W ciągu ostatnich paru tygodni udało mi się zobaczyć drugą sztukę i dziś stwierdzam, że strasznie mi się to podoba!! Jest coś fajnego w tej teatralnej relacji między grającym a widzem, atmosfera i aktorski kunszt.
Obejrzeliśmy w Buffo „Histerie miłosne” komedię graną przez trzech aktorów i jak na ten gatunek przystało uśmialiśmy się jak należy. Humor i teksty ze sztuki towarzyszyły nam do późnej nocy.
Pewnie trudno byłoby nam się zebrać do teatru tylko z Monią i niewątpliwie motywacją byli nasi goście. Kiedy spotykam się z Marcinem twarzą w twarz niemal zawsze wymyślimy coś… nietypowego. Tym razem tym nietypowym był spacer mój i Marcina do sklepu. Nie byłoby tu niczego szczególnego gdyby nie jego pomysł, że w ramach eksperymentu Marcin postanowił dotrzeć tam i wrócić na moim ręcznym wózku. Okolica, w której mieszkam jest właściwie pozbawiona barier architektonicznych, ale nawet w takich warunkach osobie pełnosprawnej (jak sam Marcin stwierdził już po wyprawie) nie było szczególnie łatwo. Wczuł się w rolę i starał się użyć tylko rąk, ale w jednym miejscu na nowiutkim zjeździe z chodnika najnormalniej w świecie zawiesił się.  Ani w przód ani w tył… ugrzązł i gdyby nie sprawne nogi, którymi się wspomógł by się wyrwać z tej „pułapki” musiałby czekać na pomoc jakiegoś przechodnia. Na koniec powiedział, że właściwie dopiero z poziomu wózka dostrzega się wiele trudności czyhających na wózkowiczów. Ja natomiast miałem okazje popatrzeć jak sobie radzi z tym wszystkim silny i sprawny mężczyzna i że nawet on nie ma łatwo na kółkach. Chylę czoło Marcin za odwagę i brak fobii oraz wiary w zabobony, że siadając na wózku kusi się los.
Pozdrawiam, a skoro jutro jeszcze święto to życzę miłego leniuchowania. Szczególnie z okazji imienin oczywiście wszystkie naj naj Marcinie :) Innym Marcinom oczywiście tego samego!!

sobota, 1 listopada 2014

Dzień pamięci



Nie lubię dzisiejszych świąt, ale jakoś mi tak dziwnie, że nie mogliśmy z Monią odwiedzić miejsca spoczynku mamy i taty w tym roku. Choć smutna to jednak piękna i potrzebna tradycja pamięci o bliskich, których nie ma już fizycznie wśród nas. Moni kontuzja niestety przeszkodziła w jej spełnieniu. Tymczasem siedzę w pracy i pomagam innym podróżnym dotrzeć tam gdzie potrzebują. Zapaliliśmy świeczki w domu by, choć w taki sposób przypominać.
U Was też jest tak cicho?