czwartek, 29 maja 2014

JASNE, ŻE DZIELNY!!!



Tak narzekamy na służbę zdrowia a tu proszę… udało mi się dostać do laryngologa od razu. Wiązało się to z wystawieniem skierowania (w ciągu chwili) i założeniem karty.  Dobrze, bo miałem już jechać na pogotowie… zapalenie ucha… boli to trochę… Oczywiście mój stary objaw to… brak objawów, kiedy zbliżam się do gabinetu. Zaraz po spotkaniu z lekarzem kiedy czekałem przed gabinetem na płukanie ból przestał się bać i odezwał się podwójnie.  Niemniej jednak zapalenie zdiagnozowane, ucho opłukane, kropelki zapuszczone i siedzę z tamponami w środku… sączki. Dobrze mamy z naszą przychodnią, a właściwie z personelem medycznym, chyba nas lubią :) Kilka razy uratowało mnie to od mordowania się z nadszarpniętym zdrowiem.
Dziś o dziwo pierwszy raz nie widziałem pod gabinetem kłótni o kolejkę. Pani doktor bardzo miła, sympatyczna pielęgniarka (przywitała mnie „ ooo nasz dzielny pacjent” … hmmm i powiedziała to takim dwuznacznym tonem i uśmiechem… JASNE, ŻE DZIELNY!!- przypominam poniżej, za co dostałem odznaczenie!!) i dziewczyny z recepcji też git. Tylko portfel chudszy o osiem dych.
 I co?? Należał się no nie?? 
W środę wizyta kontrolna... mam nadzieję, że odzyskam ucho :)

środa, 28 maja 2014

Poszukiwany optymizm...



Strasznie tego nie lubię… siedzę przed ekranem komputera i nie wiem, co napisać… brak weny czy zgoła coś innego?? Raczej to drugie… ciągle myślę o bliskich mi osobach, którym los w ostatnim czasie nie przyniósł nic dobrego. Jakoś nie umiem tego zaakceptować czy ominąć w swojej psychice… Martwię się i nie umiem pomóc… to jest chyba najgorsze :( 

poniedziałek, 26 maja 2014

Święt MAM



W dniu święta mam WSZYSTKIM wszystkiego najlepszego. Dałbym dużo aby móc życzenia złożyć podwójnie :(
Za nami kolejny majowy weekend… prawdziwie majowy. Sobota pod krawatem… trochę ten fakt psuł jego czar, ale jakoś poszło. Niemniej jednak pomijając ten jeden fakt było całkiem fajnie.  Komunia Dominiki… tak… dzieciaki jeszcze dorastają, my zaś starzejemy się stwierdzam patrząc na latorośle. Gdybym stosował jakąś szczególną dietę to powiedziałbym, że sromotnie poległa… ale skoro nie to powiem, że się najadłem okrutnie.
Niedziela trochę w rozjazdach i z teściową w gościnie tak, więc nie było wylegiwania się. Nieprędko spędzimy weekend w lenistwie.
Właśnie idzie burza :) Zrobi się nieco lżej na powietrzu.

czwartek, 15 maja 2014

Pociąg do...



Dni, tygodnie, miesiące… lata tak szybko lecą… a mnie jest szkoda każdego z nich. Każdego bezproduktywnego… niegodnego wspomnień… takich miałem już tak wiele, że wszystkie przeciekające przez palce chwile, które można spędzić lepiej wywołują żal. Są rzeczy, które kradną ten czas niemiłosiernie np. Fb… wiem… piszę to i zaraz wrzucę właśnie na tablicę tego portalu… wszystko z umiarem.
Mam w sobie ciągły głód wolności… głód spowodowany stratą tylu lat z powodu zdrowia.
Wspomnienia… cieszę się, że je mam… nie wszystkim jest to dane… niemniej jednak ich echo czasem budzi tęsknotę. Czasem śnią mi się dawne możliwości… mój mały matrix… przerywany normalnym życiem.
Nie chcę powiedzieć, że moje życie jest złe (choć nikt takiego by nie chciał z powodu niepełnosprawności) chciałbym tylko wycisnąć z niego tyle ile tylko się da. Często brakuje na to sił… często konsekwencji, czasu i wyraźnej inicjatywy z różnych stron. Podziwiam tych, którzy mimo upływu lat, natłoku obowiązku potrafią porzucić pilota od TV, Fb itp. czyli wypoczynek bierny na rzecz bardziej intensywnego życia.
Wiem… czasem i tak trzeba wypocząć… czasem… pracy nie ominiesz… ja nie ominę też rehabilitacji, to stały punkt mojej egzystencji… ale poza powszednim kieratem jest jeszcze tyle możliwości.
Wiosna i lato mój żywioł, a tu… to za oknem… i wszystko trzeba pogodzić!! Mam już dość 4 ścian, a nie mogę rozpędzić swojego pociągu (pociągu do życia)… coś ciągle hamuje.. choćby organizm zdezelowany dolegliwościami… ehhh że mnie podkusiło jechać na ten obóz aktywnej rehabilitacji i dać się połamać. Mój motor napędowy (Monia) ciągnie wciąż spowalnia, mimo, że czas goni… może zbyt duży ładunek „wzięliśmy” na wagon.  Czego brakuje? Paliwa? Może to tylko góra, na którą wtaczamy się mozolnie…
Mam nadzieję, że szczyt blisko i tyleż samo w dół, co pod górę z dalszą równą drogą bez zbędnych postoi i przeszkód.

Dla Zoś

Kalendarz donosi, że dziś imieniny Zosi…
Zatem nie czekam i składam życzenia najlepszego powodzenia.
Zdrówka, spełnionych marzeń, w życiu samych pozytywnych wrażeń!!!
Życzy Tomcio wszystkim dużym i małym Zosiom, a w szczególności teściowej- w imieniu grona miłych osóbek :)

czwartek, 8 maja 2014

Damska torebka.....


Zaczynam niepokoić się stanem oczu mojej żony!! To nie jest epidemia a jednak przypadłość ta dotyczy 99,9 % kobiet i coraz mocniej dopada również Monię ;( Główny atak przypadłości rzuca się na oczy!!
Szukam porady, więc opiszę Wam ten przypadek bliżej… może Wy drogie panie i drodzy panowie pomożecie mi choćby radą w tej sytuacji.
Dzień, jak co dzień… Monia wraca z pracy porzuca w przedpokoju to, co w rękach i ledwie zdąży przywitać się z mężem słychać ten nieustępliwy dźwięk… najczęściej telefonu służbowego...
Niemal w tej samej sekundzie widzę jak Monia podrywa się niczym sprinter z bloków i dopada… czego??
Oczywiście torebki!! Paniom nie będę wyjaśniał, ale panom muszę opisać ten niezwykły przedmiot o pojemności około trzech/czterech litrów ( dla panów ta miara jest bardziej przyswajalna… choćby ze względu na miarę, w której opisujemy pojemność bagażnika samochodu. Tak dla porównania bagażnik samochodu może mieć np. pojemność 450 L, a po złożeniu tylnych siedzeń ponad 1000 L ) kolor oraz model w tym przypadku nie jest istotny…. przynajmniej dla panów…  jeśli pani stoi w mini.
Dobrze rozproszyłem Was opisami a przecież Monia jest już przy owej trzy litrowej torebce (świadczy o tym dźwięk przypominający maszynę losującą Lotto) i… wydaje z siebie poirytowane
- Kur… gdzie jest ten telefon??!!!
Rozumiecie??? Trzylitrowa torebunia i to pytanie…??
Po pięciu sekundach „losowania” słychać głos zdziwienia z nutą ulgi…a ja tylko czekam, aż padnie słowo Bingo!!
- Aaaaaa tu się pierdzielony schował. Kto by go tu znalazł jakby nie dzwonił…
Rozumiecie?? Ona go na słuch znalazła… w trzech litrach pojemności!!
- Tak słucham- odbiera Monia telefon
Najczęściej takich rozmów następuje kilka po sobie, ale na szczęście wszystkie telefony leżą już na stole niczym konsola skomplikowanej gry gotowa do użycia bez szukania.
Po telefonie próbuję podjąć dialog z żoną…
- Kochanie… twoja torebka ma raptem trzy litry pojemności… i ty nie możesz znaleźć telefonu? Każdy facet w swoim czterysta pięćdziesięciolitrowym bagażniku w mgnieniu oka znajdzie to co trzeba… lewarek, trójkąt i… ogumienie wszelkiego rodzaju ;). Czy z twoimi oczami wszystko w porządku??
- Kochanie… wam facetom po trzylitrowej pojemności odbiera nie tylko wzrok, ale też mowę i rozum- odpowiada szybko Monia
- Tak kochanie, ale my faceci stojąc przy pełnej szafie wodząc wzrokiem po wszystkich półkach i wieszakach nie stwierdzamy, że nie mamy, co na siebie włożyć!!!
- No tak… ale to akurat, że nie mamy co na siebie włożyć to jest wasza mężczyzn wina!!- odbija piłeczkę Monika
Jak kur… nia nie ma, co na siebie włożyć!! Każdy normalny mężczyzna (widać my chłopaki jesteśmy odporni na to garderobiane schorzenie oczu) przy pierwszym spojrzeniu widzi coś na każdą okazję przez najbliższe… 3-4 lata + kombinacja bucików i „maszyn losujących” do szukania np. telefonów komórkowych.
- Nasza… ooo chyba przesadzasz troszkę z tymi wyrokami- odpowiadam
- Tak?? A kiedy ostatni raz kupiłeś mi buciki??- pyta Monia z miną konwersacyjnej zwyciężczyni
…aż w myślach zatarłem dłonie mając już gotową odpowiedź…
- Ooooooo kochanie… kiedy?? Pod koniec lata albo na jesieni dwie pary ( w cenie jednej, bo była przecena) i mówiłaś, że na wiosnę będą jak znalazł… a zaraz potem jeszcze jedne jak polowałaś na baleriny!!
- W tamtym roku się nie liczy…- odpowiada na luzie łypiąc oczętami moja małżonka
- Słuchaj…?- próbuję pomóc- A to??
- Eeeeeee chyba zwariowałeś… przecież w tym już byłam…
- A to?- nie poddaję się tak szybko
- W tym też…- odpowiada Monia- Jak ty sobie wyobrażasz, że będę bez przerwy będę w tym samym chodzić??
- Bez przerwy…- mruknąłem z przekąsem i już w myślach dopowiedziałem-… bez przerwy to ja w tym samym garniturze i koszuli chodzę… z resztą namiętnie przez ciebie zmuszany przy wszystkich oficjalnych imprezach… brrr komunia… znów krawat!!!
I to jest ten moment, kiedy brakuje mi słów i budzi się instynkt mordercy… najchętniej włożylibyśmy w tym miejscu swoim połówkom… foliowy worek na szyję i… uszczelnili- włożyć nie ma, co… pełna szafa!!
Z niechęcią wracam do pierwszej myśli i rozpaczliwie szukam w sercu współczucia … ONE są po prostu… i chyba nikt nigdy nie znajdzie na to lekarstwa…
A może Wy wytłumaczycie mi fenomen tych przypadków?
a)      Torebki, w której kobiety nic nigdy nie mogą znaleźć od razu
b)      Szafy, która choćby pękała w szwach nie ma nic, co mogłyby panie na siebie włożyć