poniedziałek, 27 czerwca 2011

Minął długi weekend.
Myślę, że Monia nie zaprzeczy stwierdzeniu, iż wykorzystaliśmy te dni do maksimum. W prawdzie nie wyjechaliśmy nigdzie, ale każdy dzień spędzaliśmy w dużej części poza mieszkaniem. Pierwszego dnia ustanowiłem swój mały rekord- STAŁEM W PARAPODIM 2 h 10 minut. Wszystko było w porządku tylko pod koniec było mi już niewygodnie. Mam jeszcze małego stracha przed przemieszczaniem się, ale to przecież drugi raz… Z resztą nie chcę spieszyć się zbyt mocno z ćwiczeniami w pozycji stojącej. Na wszystko przyjdzie czas a myślę, że sama adaptacja układu kostnego-stawów do stania nie powinna przebiegać z dnia na dzień.
Pogoda troszkę kaprysiła, więc z czystym sumieniem ruszliśmy do sklepów. Wykorzystaliśmy kupony na zniżki, więc nie ubyło nam wiele z portfela. Na jednym wypadzie byliśmy z Brygidą naszą sąsiadką. Tak minęły nam dni wolne.
Dziś już w pracy i odliczamy dni do przyjazdu Iwony, z którą mamy zaplanowanych następnych parę dni wolnego w lipcu. Już za parę dni za dni parę…

wtorek, 21 czerwca 2011

Dziś chciałbym podziękować za Waszą reakcję na widok mojej osoby stojącej w parapodium :) Bardzo miło było czytać sms-y, wpisy na FB i NK. W takich chwilach myślę sobie, że jest wiele osób które cieszą nasze małe sukcesy. Chciałbym móc pokazać Wam wiele więcej, ale cóż... krok po kroczku. Może kiedyś... ehh byłoby fajnie stanąć przed niektórymi z Was naprawdę o własnych siłach i na własnych nogach- móc zobaczyć Waszą reakcję. Zobaczyć ją u osób które w przeszłości zwątpiły we mnie...? Myślę, że nawet dziś byłyby zaskoczone życiem jakie prowadzę w tej chwili prowadzę- już nie na marginesie w nawiasie i 100 akapicie a w pierwszych linijkach normalnego na swój sposób społecznego funkcjonowania.
Żałuję, że wielu rzeczy nie zrobiłem już dawno no ale cóż... musiałem spotkać na swej drodze odpowiednie osoby- dojrzeć. Myślę, iż mimo wszystko miałem w życiu troszkę szczęścia. Zawsze wierzyłem, że kiedyś i dla mnie wyjdzie słoneczko. U mnie wyszło chyba w najgorszym momencie mojego życia... kiedy wszystko było zasnute grubymi chmurami. Dziś trudno byłoby mi dziękować imiennie choć wiem doskonale kto rozniecił iskrę. Dziękować mogę wszystkim tym którzy byli zawsze przy mnie i tym którzy pojawiają się wciąż!! Nie pierwszy raz to piszę... ale jak nie pisać gdy wiem, że to Wasza zasługa?

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Kochani.
Wspominałem ostatnio o chęci zakupu nowego sprzętu rehabilitacyjnego-parapodium. Dzięki Wam mogłem zakupić go za 1% podatku. Wczoraj wreszcie dotarł do naszego domu. Przyznam, że z duszą na ramieniu zabieraliśmy się do regulowania urządzenia. Nastraszono nas troszkę... omdlenia, wymioty itp. to mogło wystąpić przy pierwszych próbach. Zaskoczony byłem brakiem wszelkich perturbacji. Nie dość, że nie wystąpły żadne trudności to ustałem ponad godzinę i mogłem jeszcze drugie tyle!! Niemniej jednak stres jaki przeszedłem wczoraj był ogromny.
Monia pierwszy raz od młodzieńczych lat widziała mnie w pozycji stojącej. W jej oczkach pojawiły się łzy. Nie jestem jeszcze w stanie o tym pomyśleć w szczegółach np. jak odebrałem świat z pozycji stojącej. Po prostu zbyt dużo emocji i obaw. Jedynie co sobie uświadomiłem to to, że wysoki ze mnie człowiek .
uff cieszę się, że mam już pierwszą próbę za sobą.. Teraz stanie na parapodium musi stać się dla nas chlebem powszednim. Muszę robić to jak najczęściej. Kiedy już oswoję się z tym zacznę naukę przemieszczanie się za pomocą tego urządzenia. Łatwo nie będzie...
  Bałagan powstał przy tym nieziemski. Córeczka Pauliny osoby która z mężem przywiozła parapodium chyba mnie polubiła :)
-kocham go :)- powiedziała gdy już stałem.
Bardzo śmiała i rezolutna młodziutka istota. Dała popalić naszemu kotu :)
W tym miejscu dzięki wielkie Wam za pomoc w zakupie a Zbyszkowi naszemu sąsiadowi za pomoc w ustawianiu i dźwiganiu mojej nielekkiej osoby podczas tej czynności. Dziękuję mojej żonie za wiarę wsparcie i tą radość która wynagradza mi moje trudy. Uwielbiam patrzeć jak spontanicznie cieszysz się gdy dzieje się u nas coś dobrego.

Żałuję, że nie miałem tego przyrządu wcześniej ale cóż... inne czasy i pieniądze. Starałem się o coś takiego lata temu ale sławny Konstancin nie potrafił wymyślić czegoś takiego. To dłuższa opowieść którą opisałem kiedyś w swojej historyjce. Nie ujrzała jeszcze światła publicznego poza fragmentami na mojej stronie. Może kiedyś ktoś zechce to przeczytać choć wątpię w to :) 

piątek, 17 czerwca 2011

Emocje.
Czynnik, który w wielu sprawach podsuwa nam nieracjonalne rozwiązania. Sam byłem ostatnio uczestnikiem takich wydarzeń i przyznam, że kosztowało mnie-nas wiele nerwów. Mieć racje i wyjaśnić to komuś kto od razu stawia fortece uzbraja w armaty… bez namysłu wskazuje winowajcę. Wojnę rozpętać nie jest trudno a szkoda bo czasem wystarczy niewiele by ją zażegnać. Wygrał na szczęście dialog prowadzący mam nadzieje do właściwych rozwiązań. Okaże się to niebawem. Przyznać się do błędów jest prawdziwą sztuką a pogodzić się z faktem bez złorzeczenia choćby wypowiadanych w myślach mistrzostwo.Cieszę się, że nasze argumenty nie okazały się wyssane z palca.
Czasem myślę, że mam bardzo niedobrą w tych czasach przypadłość- dla świętego spokoju… Przekonuję się jednak, iż nie jest to dobre podejście do życia. Jest wielu, co chętnie wykorzysta brak ochoty do swarów i stawiania na swoim za wszelką cenę. Tylko czy warto być frajerem? Myślę, że nie!! Lepiej uczyć się od innych chwytać za broń w obronie skoro ci inni potrafią spokojnie spać a życie im nie wynagradza… Gdzieś to ostatnio słyszałem? Kula w płot…

wtorek, 14 czerwca 2011

Koniec pracy. Teraz dwie godzinki ćwiczeń i luz.
Czasem życie płata figle, wydaje się wtedy, że sił brak by wyprostować wszystko. Szczęście, że wtedy w naszym życiu pojawiają się osoby dzięki którym jest to łatwiejsze. Dziękuję Temu na górze, że stawia na naszej osoby tak wartościowe i pełne uwagi na nasze kłopoty. Dzięki Wam wszystkim tym którzy są z nami od dawna i tym których obecność znaczy się sercem od niedawna. Buziaki i paaaa

poniedziałek, 13 czerwca 2011


Pogoda troszkę kaprysi, ale to nic… i tak brakowało czasu na większe spacery. Dwa dni wolnego uciekły zbyt szybko, jest to jednak przypadłość tych rzeczy, które lubimy-długo się czeka i w mgnieniu mija. Mimo wszystko wreszcie był to bardziej luźny weekend. Więcej spania i przyjemności ;) Właściwie każdy z wieczorów spędziliśmy w towarzystwie więc było wesoło. W sobotę spotkaliśmy się z naszą zaprzyjaźnioną już rehabilitantką Asią. Będzie miała nowego dzidziusia :) Zdrówka Wam Asiu i gratulacje!!
Zbliżają się urlopy. Błata do Egiptu, Martynka nad morze a my… niestety zero planów. Właściwie poza zlotem psiapsiółek w jednej z Kieleckich wsi nie pojedziemy nigdzie. Pocieszam się jednak, iż przez te 3-4 dni będę tylko ja i 4 piękne kobiety:) Będzie fajnie.
Dziś już koniec pracy  zabieram się, więc do ćwiczeń paaaaaaaa

czwartek, 9 czerwca 2011

Kilka lat temu.
Czas do którego nie chciałbym wrócić- czarno-biały jak to zdjęcie. Tuż po wypadku gdy wszystko wydawało się ruiną. Żałuję, że wtedy nie mogłem spojrzeć w swoją przyszłość... Może nawet ona nie jest taka jak mogła być gdyby nie wypadek ale znacznie weselsza.
Ktoś kilka lat później powiedział mi, że chciałby sprawić aby pojawił się w moich oczach uśmiech... nie sprawił. Udało się to komuś innemu kto jest ze mną już każdego dnia- moja żona :)

środa, 8 czerwca 2011

Pogoda piękna ale podobno ma się zepsuć na kilka dni- szkoda. Wreszcie stabilizuje mi się ilość zajęć w pracy. Dobrze bo brakowało czasu na wszystko. Jestem tylko zawieziony tym, że od kilku dni nie mam możliwości konkretnie poćwiczyć. Pewnie gdy pogoda się spaskudzi wrócę do rygoru.Teraz zbieram się na spacer paaaaaa

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Za nami słoneczny weekend w miejscowości Gowarzów. Zaczął się dobrą nowiną od Gosi i Olafa- gratulujemy!! Potem trochę ruchu na wrotkach i wesoła rozmowa przy pełnym stole. Wieczór zakończył się… zakończył… zakończył?
Sobota pod znakiem kilku ogrodowych prac, opalania się oraz nocnego oglądania filmów na podwórkowym kinie.
 Tomek specjalista do spraw powierzchni wyświetlania.
Darkan pomocny we wszystkim :)

Zaplecze techniczne.

Obraz kontrolny ze słoniem Olafa- to znaczy uwiecznionym przez niego na fotce.
Sala kinowa- widownia dopiero zapełniała się.

Nasze wspólne posiłki które osobiście lubię nie tylko z powodu jedzenia. Panuje tu zawsze wesoła atmosfera.
Olaf specjalizuje się w przyrządzaniu mięska na grillu.
Fajnie jest żyć w zgodzie z przyrodą tą fruwającą, futrzaną i ...
... i jeszcze jedno spojrzenie na gada

Dopisywały humory, apetyty i tylko jedno rozczarowało :( zaprzyjaźniona kotka która powiła kocięta schowała je przed wszystkimi. Chyba najbardziej zasmucona tym faktem była Monia... może i dobrze bo nie odciągnęlibyśmy jej od tych puchatych kulek.
Titijo i tak miala swoich fanów :)

Fajnie było



Kilka wspomnień.
Jest takie miejsce gdzie czas jakiś temu mówiłem tak słysząc odpowiedź o tym samym brzmieniu. Od tej to pory każdego roku kiedy Wielkanoc nastaje święcimy tam parę jajek.
A po spacerze gdy słońca brak Tomek się leni-właśnie tak.