Kierując się tą myślą staram się spędzić wolny czas poza murami domu. Teraz, gdy mam nowy wózek mogę połączyć przyjemne z pożytecznym :) Generalnie chodzi o wysiłek/trening pod chmurką :) Tak więc kiedy w centrum Warszawy paradowało Wojsko Polskie ja dzięki towarzystwu pięknej kobiety w pocie czoła przeleciałem z szybkim przystankiem na loda wszystkie gładkie i zarośnięte górki, pagórki… „przeleciałem” kołami, żeby nie było wzniesienia alejek parku Skaryszewskiego, a lód był śmietankowy i tak wielki, że do dziś mam wywołane ilością kalorii wyrzuty sumienia:)
Dla mnie było idealnie :) Dobre towarzystwo, ciepłe powietrze i słońce przebijające się przez gałęzie drzew i krzewów. Zmęczone od popychania kół ręce świadczyły o zaangażowaniu w spacer i mobilny wypoczynek. Dzięki dodatkowemu wyposażeniu między nogami (piszę o kole na teren ;) mogłem dziarsko wtoczyć się przy pomocy Moni nawet na wyboistą trawkę!! Loda chyba spaliłem??
Może ja jestem jakiś dziwny, ale nawet nie wiecie, ile frajdy sprawia mi pobyt w zielonym terenie. Wychowałem się praktycznie w lesie i właśnie za nim tęskni mi się bardzo :) Może dzięki terenowym kołom wreszcie uda mi się zaciągnąć Monię na zarośnięty zielenią szlak z mojego dzieciństwa? Oczywiście tylko w drobnej, usianej ścieżkami (jeśli te jeszcze istnieją) części lasu z mojej pamięci.
Na koniec pozdrawiam wszystkich czytaczy i dziękuję za wszystkie polubienia oraz komentarze! Następny post będzie bardzo wyjątkowy