wtorek, 27 września 2016

Sens życia



Powiadają, że życie to nie bajka, że najczęściej jest niesprawiedliwe i trudne… nie można temu zaprzeczyć, ale trzeba też dodać, iż największy wróg własnego życia czai się w nas samych. Jest wiele czynników, na które składa się ludzkie szczęście i chyba tylko na jeden mamy jedynie częściowy wpływ- ZDROWIE. Jeśli ono nie zawodzi to wszystko zależy od starań, oczekiwań i wzajemnego traktowania.
Nie musi być łatwo żeby czuć radość i satysfakcję… niemniej jednak mierzenie sił na zamiary pozwala wytyczać realne cele i omijać rozczarowania. Przewartościowanie swojego życia również pomoże czerpać więcej radości z każdego dnia i zwykłych sytuacji, jakie nas spotykają. Człowiekowi tak naprawdę nie potrzeba zbyt wiele do życia… pod warunkiem, że sam nie narzuci sobie tego chorego w dzisiejszych czasach apetytu na większe, droższe, szybsze, ładniejsze. Najśmieszniejsze, że tym którym udaje się zdobyć te wyżyny cywilizacji zaczyna brakować rzeczy bardziej przyziemnych… przyjaźni, miłej atmosfery w domu, odrobiny beztroski lub czegoś utraconego podczas tej gonitwy.
Nadmiar nerwów i strach o utratę „lepszego” jest ogromny i niestety na zabezpieczenie tego zaplecza traci się tak dużo życia. Trzeba sobie uświadomić, że zawsze będzie jakaś wyższa wersja dobrobytu do zdobycia… tak to jest już zorganizowane by podsycać w nas ten konsumpcyjny głód! Czy dodatkowy „przycisk” w telefonie doda nam szczęścia? Czy dla naszego mózgu i emocji ma znaczenie wielkość ekranu, w jakim obejrzymy dobry film? Jak dużo zyskamy, gdy ktoś z zazdrością spojrzy na nasz samochód? Cóż… nie ma to większego znaczenia, a jednak jesteśmy gotowi dosłownie oddać życie za to!! Szalony pęd, stres, brak czasu na relaks, zaniedbanie bliskich, jedzenie byle czego… tak się właśnie traci zdrowie, czasem rodziny, zlewa się dzień z dniem .
Czy nie lepiej pohamować apetyt, zwolnić i znaleźć czas na cieszenie się tym co mamy wokół za darmo? Czuć ciepło uczuć, dotyku kochanej osoby, słońca, podziwiać zieleń przyrody, widzieć uśmiech życzliwych ludzi, mieć szczęście i zgodę w domu, smakować ulubiony posiłek w spokoju, sprawić komuś radości od tak po prostu, wyjść na spacer bez celu… ogólnie mówiąc odzyskać to coś ulubionego, na co nigdy nie starcza czasu itd. Stać nas często na nowy model samochodu, a na te drobne i przyjemne rzeczy brakuje mentalnych środków… niestety.
Piszę o tym, bo mnie samemu coraz częściej brakuje spokoju ducha i zamiast żyć to martwię się o życie, zamiast cieszyć się z drobnych rzeczy dziś, myślę o czekających złych „jutro”… Prawda jest taka, że nie muszę mieć WSZYSTKIEGO!! Wystarczy, że będę miał pełny brzuch, ciepły kąt, życzliwych ludzi przy sobie i będę mógł to dzielić z Tą, która przedłożyła mnie nad wszelkie „marności i wygodę”. Chcę po prostu żyć spokojnie z Moniką i tego spokoju życzę wszystkim, którym jak mi tęskni się za prawdziwym sensem życia, ludzkim dobrem i życzliwym podejściem do otoczenia.
Życzę Wam również tego, by nikt nigdy nie wykorzystywał Waszych dobrych odruchów, życzliwości dla własnych egoistycznych korzyści. Wierzę, że można żyć lepiej bez posiadania „lepszego”, być dobrym człowiekiem i że dobro naprawdę powraca!!

piątek, 16 września 2016

Scena czy arena?



Nawet nie pytam czy też tak macie, bo historia życiowych wzlotów i upadków wszystkim pisze wyszukany scenariusz. Zbiór przypadków i zrządzeń losu wprowadza element zaskoczenia w tej sztuce granej na żywo. Reżyseria, sceneria i obsada to najczęściej, ale nie zawsze nasz prywatny wkład w scenach obyczaju, komedii i dramatu.  W ostatnich czasach próbuję usilnie zagrać w jakiejś komedii, ale chyba ktoś podpieprzył tą rolę… i została tylko obsada w mrocznej tragedii. Coraz częściej mam ochotę rzucić na zawsze ten beznadziejny „teatr absurdu” i nie szukać więcej żadnego angażu. Przestać machać rękami i zanurzyć w mętnej wodzie w poszukiwaniu dna. Zawsze to jakieś twarde podłoże i można zastanowić się chwilkę czy odbijać się jeszcze raz… czy raczej zostać i nie męczyć się w drodze po oddech. Może wreszcie dyrektor teatru wyciągnie naszą obsadę z szufladki z napisem dramat i wsadzi, chociaż do czarnej komedii… byle nie groteski gdzie wszystko pokazane jest w krzywym zwierciadle. Życie niestety częściej przypomina arenę z rządną krwawego widowiska widownią niż miłą oku love story. Ktoś zawsze oczekuje na kciuk, który może oznaczać zarówno życie jak i rychły koniec… dla kogoś wielką chwałę. Czasem nie wiem, komu życzyć zwycięstwa… tak często można zobaczyć znajomy oręż z ostrym końcem przed sobą. Trzeba mieć dobrą tarczę by odpierać każdy nieoczekiwany atak. Podobno wszystko jest możliwe, a role się odwracają… niech już zaczną to robić, bo nawet opary absurdu kiedyś się kończą. Może wreszcie czas na drugi, bardziej optymistyczny akt? Hmmm swoją drogą zarówno na scenie teatru jak i areny odgrywa się jakąś rolę ku uciesze widzów, ale gladiator brzmi dumniej od nawet najlepszego komika… Tym akcentem kończę ten post i życzę wszystkim miłego weekendu :)

wtorek, 6 września 2016

Dzieciaki



Bez kompromisu, dyplomacji i „owijania w bawełnę”…, przy czym przyjmowana z uśmiechem i powszechnie tolerowana. Nikt się na nią nie gniewa, choć daje dużo do myślenia, gdy jest kierowana do nas samych. Mowa o dziecięcej szczerości. Nie trzeba na nią zasłużyć… ona po prostu jest w ich nieskażonych „interesem” głowach i wpatrzonych niewinnie, rozbrajających spojrzeniach. Zaskakujące i szczegółowe pytania lub jeszcze bardziej rozbrajające odpowiedzi to ich specjalność. Biada tym, co nieopatrznie wyskoczą z czymś nieprzemyślanym…
- Kamilko lubisz ciocię?
-Nie
- Oj… a dlaczego nie lubisz?
-Bo tatuś powiedział, że jesteś głupia…
-Aaaa, dlaczego wujek jesteś taki gruby?
- Nie wolno tak mówić cioci/wujkowi- upomina zawstydzona mama- to niegrzeczne!!
Może nie jest szczególnie grzeczne, ale to zdanie małego dziecka i niestety dorosłym trudno nadążyć za bezkompromisową logiką. Nauka dyplomacji i szacunku nie przychodzi ani szybko, ani łatwo… dobrze, gdy w ogóle zostanie przyswojona… wielkie brawa dla rodziców, którym uda się ta sztuka. Warto pracować nad tym wytrwale, bo czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci… Charakter kształtuje najbliższe otoczenie i to ono stanowi wzór do naśladowania.
 Kombinacji pytań i odpowiedzi jest bardzo wiele. Trzeba dobrze się zastanowić nad ripostą, aby nie pociągnąć za sobą lawiny znaków zapytania i jeszcze bardziej zawiłych wyjaśnień. Czasem nieopatrzna odpowiedź potrafi zemścić się nawet po kilku tygodniach. Te małe główki są bardzo pamiętliwe i potrafią wykorzystać zdobytą przypadkiem wiedzę w najmniej oczekiwanym momencie. Na szczęście najczęściej bywa zabawnie i wiele historii przypominanych jest jeszcze przez lata. Skąd te refleksje? Jakoś tak się złożyło, że w tym roku wiele czasu spędziliśmy z przyjaciółmi obdarzonymi młodym narybkiem. Bardzo miły czas i wiele spostrzeżeń w tym dynamicznym rodzicielskim „młynie”… Z ogromną satysfakcją patrzyłem jak z każdym dniem z nieznajomego pana stawałem się wujkiem... chyba nawet lubianym. Trochę trudno zaskarbić sobie sympatię dzieci, gdy jest się mniej mobilnym i niezbyt zręcznym manualnie. Niebywałe jak dzieci łatwo akceptują i rozumieją odmienny stan osoby niepełnosprawnej. Chyba największą sztuką dla mnie było nauczyć się wygłupiać, rozmawiać i zwracać uwagę dzieci w ten szczególny, troszkę mniej poważny sposób. Zdałem sobie sprawę jak bardzo postawa rodziców, cioć, wujków i wszystkiego, co bezpośrednio otacza mniejsze i większe potomstwo wpływa, kim będą w przyszłości. To bardzo fascynujące :)
Doświadczenie z wakacji przydało mi się w kontaktach sąsiedzkich, gdy trzeba wywołać uśmiech małych człowieczków. Ostatnio nawet zostałem obdarowany paroma prezentami przez małego sąsiada Piotrusia mieszkającego nad nami… dostałem patyczka prosto do ręki… kilka gałązek jałowca, a na koniec kuleczkę, która kilka godzin temu wypadła z psiej dupki… troszkę się zdziwił, kiedy pozbywałem się jej w nienaturalnie szybki sposób :)
Kończąc już dzisiejszy post dodam tylko, że edukacja rodzicielska to niezwykłe wyzwanie i sposób, w jaki się ją przeprowadzi rzutuje na relacje w wieku dorosłym córek i synów. Rodzinna praca zespołowa odpłaca szacunkiem i miłością w życiu późniejszym, jest satysfakcją dla obojga rodziców, gdy role się odwracają!!