Nie wiem jak w innych regionach kraju, ale na moim niebie pogodowa
przeplatanka. Raz czarne chmury, wichura i deszcz, a zaraz słońce i
całkiem przyjemny dzień. Postanowiłem przed swoją drugą zmianą troszkę
przewietrzyć umysł i przy tej okazji rozruszać trochę ciało… i pojeździć
na ręcznym… jeszcze starym wózku.
Tak mi tęskno za świeżym (jeśli
można tak powiedzieć o stolicznym klimacie) powietrzem, że kiedy zrobiło
się ciemno, wietrzono i mokro z powodu padających z góry kropel deszczu
postanowiłem schronić się pod parasolem z liści drzew. Jak za dawnych
lat… pomyślałem sobie o latach, kiedy niewganiany do domu nawet podczas
deszczu kwitło się pod gałęziami, żeby tylko rodzice nie aresztowali do
jakichś zajęć. Zasadą było wtedy, że z daleka od drzew podczas burzy… no
właśnie… a ja teraz pod takim sobie stoję hmmm… jak zaraz jakiś
zabłąkany grom podświetli moje drzewo, to mi włosy na głowie staną.
W tym momencie włączyła mi się analiza sytuacji… pod drzewem stoję, ale
pod tyłkiem mam fotelik na gumowych kołach… to jakaś izolacja jest…
zaraz zaraz… jestem przecież łysy to co jak co… ale włosy też mi raczej
nie staną :)
Z wątłym poczuciem bezpieczeństwa i lekkim orzeźwieniem od
przebijających się przez mój zielony parasol kropel przeczekałem krótką
„próbę charakteru”.
Podczas mojego spaceru już nie pierwszy raz
przyszła mi do głowy pewna refleksja na temat mijanych co chwila
sąsiedzkich twarzy. Większości tych osób w prawdzie nie znam towarzysko,
ale poniekąd żyjemy za tym samym ogrodzeniem i zupełnie nie rozumiem,
dlaczego 90% mijanych buzi jest takich nieobecnych. Dlaczego mijając ich
jestem taki niewidzialny… bez pozdrowienia… bez uśmiechu… nic… klapki
na oczach i w siną dal. Nawet dzieciaki, które spotykamy niemal
codziennie w dużej większości bez zwykłego „dzień dobry” dla dorosłych-
mnie inaczej uczyli rodzice :(
Słabe to… nie podoba mi się!! Postanowiłem to zmienić i poza dziećmi
(może rodzice sobie nie życzą?) pozdrawiam wszystkich z uśmiechem… i
starszych, i młodszych… część z nich mam wrażenie zastanawia się w tej
chwili czy poza widocznym kalectwem, aby przypadkiem nie posiadam
jeszcze ukrytego w głowie??
Ludzie są zdziwieni, że ktoś z kim „nie rozmawiają na swojej klatce schodowej” może się miło odezwać?
Wiecie co?? Zmieńmy to… więcej uśmiechu… wyduśmy to cześć czy dzień
dobry… będzie milej wszystkim!! Uczmy dzieci, że osobie starszej
wiekiem, a szczególnie sąsiadowi należy się ten szacunkowy zwrot
pozdrowienia.
Zróbmy wszystko, żeby inne narody nie postrzegały nas
jak ten turysta z linku, który udostępniam w tym poście!! Być może
amerykanie pozdrawiają się tak z przyzwyczajenia, ale strasznie miło u
nich jest to że nawet obcy pozdrowią cię i obdarzą szerokim uśmiechem od
tak… zapytają, jak się masz itd. Więcej szczęścia na buzi przyciąga
więcej pozytywnych fluidów!! My Polacy też jesteśmy fajni tylko
zdejmijmy wreszcie te surowe miny z buzi!!
Pozdrawiam WAS wszystkich bardzo serdecznie i życzę wam miłego i pogodnego weekendu!! :)
http://www.fronda.pl/a/amerykanin-na-wakacjach-w-polsce-zachodzi-do-kosciola-i,94784.html
piątek, 30 czerwca 2017
Fun Factory
Nie zawsze trzeba wyjeżdżać daleko, aby spotkać coś lub KOGOŚ ciekawego.
Czasem wystarczy krótki spacerek i oooooo… Fun Factory w pełnym
składzie :)
Spotkanie nieprzypadkowe… impreza, na którą zaprosiła wszystkich bez
wyjątku dzielnica Ursus i nasza miła Pani radna, więc kto chciał to Fun
Factory miał :)
To zdjęcie nie jest jedyne, jeśli chodzi o to miejsce i sławne osoby jakie zrobiły sobie z nami zdjęcie. Ja nie mam aż takiego polotu w przebijaniu się do gwiazd lub obalania przeszkód nie do przeskoczenia, ale jak Monia się uprze to nie ma przeproś :) Czasem myślę sobie, że dostała jakiś „wytrych” od Boga do otwierania tylnych furtek… dzięki, którym rozwiązuje rzeczy, które ja i inni uważają za stracone lub z rodzaju mission impossible :)
Warto zaglądać do parku Czechowickiego w weekendy, bo całe lato będzie się tam coś odbywać. 7 lipca w parku będzie CZEKOLADA… na ekranie kina letniego. To oczywiście tytuł filmu, który rozpoczyna seanse pod chmurką. Kino w muszli koncertowej to propozycja najbliższych tygodni, ale i w zimę pod dachem domu Ośrodka Kultury "Arsus" odbędą się super seanse!! Zimą zagości w Arsus Grand OFF z festiwalowym repertuarem kina niezależnego https://www.facebook.com/festiwal.grandoff/
To zdjęcie nie jest jedyne, jeśli chodzi o to miejsce i sławne osoby jakie zrobiły sobie z nami zdjęcie. Ja nie mam aż takiego polotu w przebijaniu się do gwiazd lub obalania przeszkód nie do przeskoczenia, ale jak Monia się uprze to nie ma przeproś :) Czasem myślę sobie, że dostała jakiś „wytrych” od Boga do otwierania tylnych furtek… dzięki, którym rozwiązuje rzeczy, które ja i inni uważają za stracone lub z rodzaju mission impossible :)
Warto zaglądać do parku Czechowickiego w weekendy, bo całe lato będzie się tam coś odbywać. 7 lipca w parku będzie CZEKOLADA… na ekranie kina letniego. To oczywiście tytuł filmu, który rozpoczyna seanse pod chmurką. Kino w muszli koncertowej to propozycja najbliższych tygodni, ale i w zimę pod dachem domu Ośrodka Kultury "Arsus" odbędą się super seanse!! Zimą zagości w Arsus Grand OFF z festiwalowym repertuarem kina niezależnego https://www.facebook.com/festiwal.grandoff/
wtorek, 27 czerwca 2017
:)
Kochani głębokie ukłony dla Was. Dziękuję za wsparcie i wszystkie miłe
słowa otuchy. Monia potrzebuje po prostu iskry, która odpali ten mały
żywioł :) Zawsze mówię, że Monika rzeczy niemożliwe robi natychmiast, a na cuda każe czekać dwa dni :)
Nie mogę tylko spokojnie patrzeć jak marnuje swój ogromny potencjał w
oczekiwaniu na coś... co nie chce pojawić się od tak. Rzeczy, które
zgasiły tą iskierkę muszą odejść w zapomnienie... podobnie jak osoby
dzięki którym ona zgasła. Trzeba
wskoczyć znów do tego pociągu i jechać możliwie szybko do przodu. Czas
stagnacji to bardzo niebezpieczna rzecz dla ludzkiego umysłu. Traci się
pewność siebie i siłę przebicia, dlatego trzeba ten czas skrócić do
minimum, nawet jeśli jest spowodowany czymś poważnym. Depresja to
podstępna rzecz, więc z dala od niej i basta!! Monika może się wkurzać
na mnie, ale nie pozwolę jej na smutek i życiowy zastój tak samo ja Ona
nie pozwoliłaby mi na coś takiego. Użyję każdej formy wsparcia dla
odbudowy morale, bo w osóbkowej armii nie ma mowy o dezercji!! Wystarczy
przebudować strategię, dolać paliwa i ruszyć z nowymi siłami do
życiowego natarcia. Problemy, które są do rozwiązania nie powinny
martwić... szkoda zdrowia skoro odrobina chęci je rozwiąże. Nie takie
się rozwiązywało z powodzeniem :) Dziękuję Wam jeszcze raz za wszystko!!
poniedziałek, 26 czerwca 2017
Morale Moni
Strasznie
nie lubię pisać o kłopotach, ale dziś postanowiłem zrobić wyjątek, bo
potrzebuję małej pomocy. Mam koło siebie kogoś bardzo wyjątkowego… człowieka z empatią
jak góra, zawsze chętną do pomocy, jeśli taka jest w zasięgu możliwości. Jest
rzutka, bardzo kreatywna, jeśli tylko wymaga tego sytuacja i zaangażowanie…
jest kochana i niestety wypalona w ostatnim czasie :( Mówię tu oczywiście o
mojej żonie, która poszukuje pracy. To „poszukuje” jest troszkę skomplikowane w
tej chwili, bo Monia nie może znaleźć motywacji i kierunku, który pozwoli jej
nabrać wiatru w żagle. Nie jest dobrze, dlatego proszę pomóżcie mi natchnąć Ją
choćby dobrym słowem!! Zależy mi, żeby znów odnalazła swoją siłę… zapomniała wreszcie
o złych chwilach jakich w osóbkowym czasie było zbyt dużo. Być może wspólnymi
siłami pomożemy odbudować morale Moni i odnajdzie wreszcie siebie. Staram się
złożyć Ją z tych drobnych kawałków na jakie się rozpadła, ale trochę mi nie
wychodzi :( Trudno być skutecznym motywatorem walcząc tyko słowem… morale i
motywacja Moniki znów wróci, kiedy zacznie spełniać się w pracy, ale żeby ją dobyć
trzeba znów poczuć się mocnym. Monika jest zodiakalnym lwem… trzeba pomóc jej odnaleźć
go w sobie!!! Pomożecie mi Ją jakoś podbudować?? Niech wreszcie wróci ta wesoła
i figlarna OSÓBKA ze zdjęcia, bo to był właśnie ostatni moment kiedy była taka!!
piątek, 9 czerwca 2017
Smok
Od czasu do czasu zdarza nam się w ramach przyjacielskiej przysługi
pełnić rolę baby-sitter. Zawsze są to odpowiedzialne, ale bardzo miłe
popołudnia czy wieczory. Śmiech o podwyższonych decybelach,
nieskoordynowane ruchem punkty skaczące po wszystkim, pełzające,
biegające i co tylko… ważne, że bawią się dobrze. W między czasie różne
rozmowy o zaskakujących puentach i elokwencji. Zaskakuje ilość wiedzy
jaka w dzisiejszych czasach dzięki wszechobecnej
informacji pozostaje w ich małych głowach. W naszych dziecięcych latach było skromniej w edukację przemycaną na każdym kroku. Wymaga tego teraźniejszość, bo nowości przybywa błyskawicznie i trzeba im sprostać na bieżąco. Kiedy ja zakupiłem swój pierwszy komputer z drżącymi rękami przystąpiłem do fanów wirtualnego świata. Rączki dzisiejszych dzieci śmigają po dotykowych ekranach, że aż trudno uwierzyć. Dobre i trudne to czasy, bo dzieciństwo chyba jest nieco krótsze niż nasze… chyba też bardziej odpowiedzialne, jeśli chodzi o rodziców.
Są na szczęście rzeczy, które się nie zmieniają np. bezkompromisowa szczerość dzieciaków…
- Oliverku mogę tu postać koło ciebie i popatrzeć, jak się bawisz? - pytam przezornie
- Nie- odpowiada bez ogródek
Nie… bo nie i lepiej nie wnikać w szczegóły ;) Urocze to… i niech tak będzie, bo kiedy podrosną nauka savoir vivre zamienia szczerość w względną dyplomacje. Na szczęście spontaniczne „Moniko, Tomku jesteście super!!” wynagradza wszelkie decybele, walkę na kluski, wzmożoną uwagę i poszukiwanie nuty porozumienia bez przekupywania słodyczami czy zabawką.
Wczoraj byłem motorniczym karuzeli zrobionej z fotela (Monia lepszym… bo szybsze obroty ma ta kobieta ;), bawiłem się w chowanego… dziwnym trafem wszystkie skrytki ograniczały się do jednej szafy, byłem też smokiem… niepełnosprawnym smokiem na wózku… rola mojego życia ha ha ha!! Może troszkę krępująca, bo chyba dopiero przy własnych dzieciach lub przy długiej obecności człowiek potrafi wczuć się w sytuację i udawać co popadnie. Na zakończenie dnia jako smok kaleka pilnowałem, żeby żadne demony nie zakradały się w okolice sypialni dzieci :) W tej konkretnej chwili nawet nie musiałem się zbytnio wysilać… wystarczyło, że po każdym uniesieniu głowy Orianki smok niezmiennie stał obok łóżka na straży. Walka z Morfeuszem na szczęście nie była zbyt długa, więc funkcja niani i nianiosmoka nie była szczególnie trudna. Miłego weekendu Wam… oczywiście za kilka godzin :)
informacji pozostaje w ich małych głowach. W naszych dziecięcych latach było skromniej w edukację przemycaną na każdym kroku. Wymaga tego teraźniejszość, bo nowości przybywa błyskawicznie i trzeba im sprostać na bieżąco. Kiedy ja zakupiłem swój pierwszy komputer z drżącymi rękami przystąpiłem do fanów wirtualnego świata. Rączki dzisiejszych dzieci śmigają po dotykowych ekranach, że aż trudno uwierzyć. Dobre i trudne to czasy, bo dzieciństwo chyba jest nieco krótsze niż nasze… chyba też bardziej odpowiedzialne, jeśli chodzi o rodziców.
Są na szczęście rzeczy, które się nie zmieniają np. bezkompromisowa szczerość dzieciaków…
- Oliverku mogę tu postać koło ciebie i popatrzeć, jak się bawisz? - pytam przezornie
- Nie- odpowiada bez ogródek
Nie… bo nie i lepiej nie wnikać w szczegóły ;) Urocze to… i niech tak będzie, bo kiedy podrosną nauka savoir vivre zamienia szczerość w względną dyplomacje. Na szczęście spontaniczne „Moniko, Tomku jesteście super!!” wynagradza wszelkie decybele, walkę na kluski, wzmożoną uwagę i poszukiwanie nuty porozumienia bez przekupywania słodyczami czy zabawką.
Wczoraj byłem motorniczym karuzeli zrobionej z fotela (Monia lepszym… bo szybsze obroty ma ta kobieta ;), bawiłem się w chowanego… dziwnym trafem wszystkie skrytki ograniczały się do jednej szafy, byłem też smokiem… niepełnosprawnym smokiem na wózku… rola mojego życia ha ha ha!! Może troszkę krępująca, bo chyba dopiero przy własnych dzieciach lub przy długiej obecności człowiek potrafi wczuć się w sytuację i udawać co popadnie. Na zakończenie dnia jako smok kaleka pilnowałem, żeby żadne demony nie zakradały się w okolice sypialni dzieci :) W tej konkretnej chwili nawet nie musiałem się zbytnio wysilać… wystarczyło, że po każdym uniesieniu głowy Orianki smok niezmiennie stał obok łóżka na straży. Walka z Morfeuszem na szczęście nie była zbyt długa, więc funkcja niani i nianiosmoka nie była szczególnie trudna. Miłego weekendu Wam… oczywiście za kilka godzin :)
poniedziałek, 5 czerwca 2017
Pięknie dziękuję!!
Kochani!! W ubiegły weekend blisko godziny 13ej zadzwoniła do mnie koleżanka z pracy.
Akurat jeszcze leżałem i reanimowałem naciągnięte czy przewiane… bolące
ramę przed swoją zmianą. Myślałem, że dzwoni w sprawie pracy, ale
zaczęła gratulacjami.
- Cześć. Dzwonię, żeby ci pogratulować- usłyszałem w słuchawce.
- Dziękuję… ale czego mi gratulujesz??
- Dostałam informację od siepomaga, że właśnie uzbierałeś całą kwotę na wózek!!- powiedziała z nieukrywaną radością Paulina.
- Naprawdę? Serio mówisz??
Zaskoczenie odebrało mi i Moni na chwilę mowę… po chwili ciszy Paulina usłyszała nasze krzyki radości. Monia zaczęła podskakiwać jak piłka- ja zazdrościłem jej, że może tak pięknie wyrazić radość. Gdybym mógł chodzić pobiegłbym w jednej chwili do komputera zobaczyć na własne oczy stronę akcji. Musiałem poczekać nim Monia poćwiczy mi nogi i pomoże zdrapać się z łóżka. Niecierpliwość sięgnęła zenitu i kiedy wreszcie dopadłem komputer, zobaczyłem stronę akcji… zrobiło mi się na chwilę słabo!! Zbiórka zakończona!! Dokonaliście czegoś niemożliwego… 13 dni… czy ta liczba naprawdę uważana jest za nieszczęśliwą?
Większości z Was nie znam i pewnie nigdy nie będzie mi to dane, a jednak zdecydowaliście się pomóc!! Jesteście WSZYSCY fenomenalni… dziękuję za Waszą empatię, zrozumienie, dziękuję za piękny odbiór naszej skromnej pary, dziękuję za szczodry gest, dziękuję za liczne dowody przyjaźni i miłości, dziękuję za cudne wpisy i życzenia, za adrenalinę i motywację do kolejnych działań- ZA WSZYSTKO!! Gdyby wpłaty i sms nie były anonimowe pisałbym do Was z osobna do samego rana… przyjmijcie proszę choć tu na moim blogu moje OGROMNE PODZIĘKOWANIE.
Nie wierzyłem… przyznaję się kolejny raz do tego… nie mogłem wiedzieć, że wokół nas jest tyle osób, które zechcą pomóc w tej eksplozji udostępnień i deszczu wpłat. Szczególnie chciałbym podziękować Iwona Salata za iskrę, wkład, mobilizację, szczerą radość, gdy przybliżaliśmy się do celu- za całokształt Twój, Leo J. Nosal Jr. i całej Waszej ferajny, Aleksander Malski Tobie, bo dałeś wiarę w bezinteresowną pomoc, Marta Jagiełło za wiatr w żagle- Twoja maksyma „Niemożliwe nie istnieje” to prawda, Twoja charyzma pomogła i pomaga tylu osobom. Jesteś niezastąpiona dla ogromnej ilości osób. Oczywiście dziękuję Tobie Monika Osóbka za to że nie pozwoliłaś zrezygnować z tego wózka zaraz po tym jak dostaliśmy jego wycenę. Tyle razy udowodniłaś mi już, że jesteś w stanie przenieść górę, żeby tylko dać mi/nam powody do radości, wynagrodzić stracone lata. Cieszę się każdego dnia, że dobry los złączył nasze drogi.
Zawsze powtarzam, że jestem bogatym człowiekiem… bogatym w przyjaciół i sympatię osób, które napotykamy na swojej drodze!! Pięknie dziękuję i kocham Was wszystkich za to co zrobiliście!! Będę miał TEN wózek jeszcze na lato!! W piątek jadę do Bytomia dopiąć wszystkie szczegóły, zrobić ostatnie pomiary, potwierdzić wybór wózka- koszt jest duży i chcę, żeby wszystko było idealnie. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie!!
Juuuuuuuuupiiiiiii mam wózek!!!!!!!!
- Cześć. Dzwonię, żeby ci pogratulować- usłyszałem w słuchawce.
- Dziękuję… ale czego mi gratulujesz??
- Dostałam informację od siepomaga, że właśnie uzbierałeś całą kwotę na wózek!!- powiedziała z nieukrywaną radością Paulina.
- Naprawdę? Serio mówisz??
Zaskoczenie odebrało mi i Moni na chwilę mowę… po chwili ciszy Paulina usłyszała nasze krzyki radości. Monia zaczęła podskakiwać jak piłka- ja zazdrościłem jej, że może tak pięknie wyrazić radość. Gdybym mógł chodzić pobiegłbym w jednej chwili do komputera zobaczyć na własne oczy stronę akcji. Musiałem poczekać nim Monia poćwiczy mi nogi i pomoże zdrapać się z łóżka. Niecierpliwość sięgnęła zenitu i kiedy wreszcie dopadłem komputer, zobaczyłem stronę akcji… zrobiło mi się na chwilę słabo!! Zbiórka zakończona!! Dokonaliście czegoś niemożliwego… 13 dni… czy ta liczba naprawdę uważana jest za nieszczęśliwą?
Większości z Was nie znam i pewnie nigdy nie będzie mi to dane, a jednak zdecydowaliście się pomóc!! Jesteście WSZYSCY fenomenalni… dziękuję za Waszą empatię, zrozumienie, dziękuję za piękny odbiór naszej skromnej pary, dziękuję za szczodry gest, dziękuję za liczne dowody przyjaźni i miłości, dziękuję za cudne wpisy i życzenia, za adrenalinę i motywację do kolejnych działań- ZA WSZYSTKO!! Gdyby wpłaty i sms nie były anonimowe pisałbym do Was z osobna do samego rana… przyjmijcie proszę choć tu na moim blogu moje OGROMNE PODZIĘKOWANIE.
Nie wierzyłem… przyznaję się kolejny raz do tego… nie mogłem wiedzieć, że wokół nas jest tyle osób, które zechcą pomóc w tej eksplozji udostępnień i deszczu wpłat. Szczególnie chciałbym podziękować Iwona Salata za iskrę, wkład, mobilizację, szczerą radość, gdy przybliżaliśmy się do celu- za całokształt Twój, Leo J. Nosal Jr. i całej Waszej ferajny, Aleksander Malski Tobie, bo dałeś wiarę w bezinteresowną pomoc, Marta Jagiełło za wiatr w żagle- Twoja maksyma „Niemożliwe nie istnieje” to prawda, Twoja charyzma pomogła i pomaga tylu osobom. Jesteś niezastąpiona dla ogromnej ilości osób. Oczywiście dziękuję Tobie Monika Osóbka za to że nie pozwoliłaś zrezygnować z tego wózka zaraz po tym jak dostaliśmy jego wycenę. Tyle razy udowodniłaś mi już, że jesteś w stanie przenieść górę, żeby tylko dać mi/nam powody do radości, wynagrodzić stracone lata. Cieszę się każdego dnia, że dobry los złączył nasze drogi.
Zawsze powtarzam, że jestem bogatym człowiekiem… bogatym w przyjaciół i sympatię osób, które napotykamy na swojej drodze!! Pięknie dziękuję i kocham Was wszystkich za to co zrobiliście!! Będę miał TEN wózek jeszcze na lato!! W piątek jadę do Bytomia dopiąć wszystkie szczegóły, zrobić ostatnie pomiary, potwierdzić wybór wózka- koszt jest duży i chcę, żeby wszystko było idealnie. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie!!
Juuuuuuuuupiiiiiii mam wózek!!!!!!!!
niedziela, 4 czerwca 2017
Jak miło :)
Czerwiec :) Pogodowo
dynamiczny… raz słońce, raz chmura, raz deszcz, raz grzmot, raz błysk… prosto w
uśmiechnięty pysk :) Uwielbiam!!! Jest ciepło, a po deszczu taaaaak pachnie!! Koszulka
na dzisiejszym spacerze wyschła na mnie kilka raz. Przytrafił mi się dziś
paradoks kulawego… od tego łażenia z Monią aż mnie rozbolały ręce:) Popychanie moich
koślawych kółek męczy… ze względu na pochyłość chodników zawsze mocniej jedną
stronę… normalnie zaczynam brać przykład z treningów koni wyścigowych… jednego
dnia biegają na torze wyścigowym zgodnie ze wskazówkami zegara, a drugiego
przeciwnie dla równomiernego rozwoju mięśni. Przymusowy tydzień przerwy w
rehabilitacji chyba można uznać za były. Trzeba tylko wrócić z głową do ćwiczeń,
żeby ból barku i karku znów nie wrócił :)
Próbowaliście
już młodych ziemniaczków w koszulkach?? Polecam gotowane na prze… do tego
zsiadłe mleko i zielony koperek… mniam- całą zimę na nie czekałem!! Truskawki
drogie jak diabli!! Smaki z dzieciństwa są najlepsze :)
Jutro znów
praca, ale nawet mnie to cieszy, bo to będzie kolejny dzień jaki przybliży mnie
do nowego wózka. Po ostatnich przymiarkach, pomiarach, dopinaniu szczegółów po
uprzedniej podróży do Bytomia pozostało jeszcze zapłacić zaliczkę i uzbroić się
w cierpliwość na 6 tygodni. To czas, który muszę odczekać nim zrobią mi MÓJ
wózek!! Ćwiczę cierpliwość i drżę… mojemu koledze inna firma w zupełnie innej
marki wózka tak się popisała, że… spiep… tak wózek, że nie nadaje się do
niczego. Nawet nie chcę o tym myśleć… tyle pieniędzy na marne :( Dobranoc
kochani :)!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)