poniedziałek, 28 października 2013

Brokeback Mountain



"Tajemnica Brokeback Mountain" to tytuł filmu, który zrobił na mnie duże wrażenie. Opowiada o uczuciach dwóch mężczyzn, które swój początek miały w scenerii Gór Skalistych. Na początku dwóch obcych sobie mężczyzn, współczesnych kowboi wypasających dla pracodawcy owce. Sytuacja trudna dla uczuć nie tylko z powodów moralnych jak i miejsca, w którym nie ma społecznego przyzwolenia dla tego typu związków. Normalne życie rodzinne i ukryta prawda o homoseksualnej miłości. Nie chcę opowiadać całego wątku, ale szczerze polecam, bo warto obejrzeć ten film. Mnie się bardzo podobał.

piątek, 25 października 2013

Rozum czy zdrowie?


Ostatnio oglądając film zadałem sobie pytanie zawarte w tytule postu, które po trosze zakwitło z treści seansu.  :) Gdybym zobaczył gorejący krzak i usłyszał głos najwyższego ( analogia do biblii… nie jarałem nic i nie proponujcie mi zmiany dilera) z pytaniem
- Tomaszu, co wybierasz… genialny umysł czy pełny powrót do zdrowia??
Odpowiedź wcale nie była oczywista. W myślach wyobraziłem sobie wagę oraz jej szale, na których kładę przeciwstawnie zdrowie i umysł. Na jednej było to wszystko, co utraciłem wraz z urazem kręgosłupa, a na drugiej możliwości, jakie dałby mi nieograniczony rozum. 
Zawsze fascynowali mnie ludzie, których zdolności zostawiały daleko w tyle przeciętność, ich pasja do swojej dziedziny oraz dzieła z niego powstałe. Spuścizna, jaką pozostawiają po sobie oraz zapał za życia musi przynosić niesamowitą satysfakcję.
Powrót do zdrowia dałby właściwie tylko spełnienie moich tęsknych marzeń o tym, co było i mogłoby po części wrócić, nieograniczony umysł zaś mógłby wzbogacić przyszłość wielu… Zdrowie czy rozum hmmm… odpowiedź, jaka mi przyszła do głowy przekonała mnie w ułamku sekundy!! Wybrałbym genialny umysł, bo dzięki niemu poza „wynalazkami” dla ludzkości stworzyłbym również lekarstwo dla siebie!!! :) 
Wróciłem do oglądania filmu z poczuciem satysfakcji i… bach… następna myśl… skąd bierze się geniusz skoro mózg każdego z nas jest niemal identyczny?? Te przemyślenia jednak zostawię na inną okazję, aby nie nudzić Was moją biedną przypadłością z której czasem ( wiem nawet dlaczego ;) ) śmieje się Monia- rozwijanie światopoglądu.
Miłego odpoczynku WAM życzę, bo to przecież dziś piąteczek :)

wtorek, 22 października 2013

Zawsze oczekiwany



Jesienny wieczór przechodzący w późną noc Monia i ja oraz świetny film. To jest scenariusz wieczoru, o którym wspomniałem jednym zdaniem w poprzednim poście.
Seans przerywany dyskusją oraz dobry drink. Wieczór udany choćby, dlatego że spędzony razem oraz to, że Monia nie uległa ciężkim powiekom. Przy okazji zaplanowaliśmy repertuar filmowy z dawnych lat, jaki chcielibyśmy odświeżyć. Uwielbiam, kiedy udaje nam się tak spędzić czas, na który rzadko udaje się znaleźć czas. Niestety zawsze oczekiwany weekend przynosi najczęściej zmęczenie po pracowitym tygodniu.
W sobotę niestety nie było czasu odespać z powodu spotkania z dietetykiem, na które zaprosiła nas Fundacja Kawalerów Polskich Maltańskich. Dużo ciekawych informacji przynieśliśmy w głowach do domu :) Zaliczona druga zmiana w pracy kończyła dzień. Niedziela już spokojniejsza, a ciepła aura pozwoliła nawet wyskoczyć na spacer, Monia w tym czasie zabrała się za sprzątanie domu. Po powrocie ćwiczenia i właściwie koniec wolnych dni. Oby jesień w takim wydaniu trwała możliwie długo!! Zima niekoniecznie jest pożądana nawet na święta, bo jedne białe mieliśmy już w tym roku.
Czasem tak niewiele jest potrzebne do szczęścia :)!!

niedziela, 20 października 2013

wtorek, 15 października 2013

no... zobaczymy

Trzymajcie kciuki... dziś zrobię to co obiecywałem sobie w ubiegłym tygodniu. Ryzyko nieuniknione :( Albo za chwilę będę z siebie dumny i szczęśliwy... albo polegnę i pożałuję, a potem przeklnę kolejny raz obóz z Far, oraz złamanie. Staję w parapodium.....

niedziela, 13 października 2013

Klub



Ostatnio dzieje się tak dużo, a tak niewiele jest do pisania. Setki dokumentów i przygotowania do pewnej sprawy, której rozpoczęcie trochę spędza mi sen z oczu. Wiąże się to z moimi kłopotami zdrowotnymi wielu wielu miesięcy… końca jeszcze nie widać.
W między czasie normalne życie i starania, aby powrócić do względnej normalności. Niektóre rzeczy zapowiadają zmiany, o których marzyliśmy od czterech lat.  Z jednej strony cieszę się, że są dobre perspektywy, a z drugiej smuci, że tak mało czasu na odpoczynek i względny spokój. Czasem na szczęście zdarzają się i takie chwile.
Wczoraj na zaproszenie koleżanki Moni udaliśmy się na otwarcie klubu sportowego No Limit Ursus. Droga, choć w słabej pogodzie była nawet wesoła z powodu wzbudzanego jak zawsze uśmiechniętego zainteresowania przechodniów oraz kierowców, którzy nas mijali. Nasz nietypowy i niejednokrotny sposób przemieszczania się chodnikami i ulicami to naprawdę fajny pomysł- ja na wózku elektrycznym, a Monia za na swoich wrotkach. Plusem takiej jazdy jest niezłe tempo spaceru i sposób na ruch dla Moni. Jazda ze wspomaganiem jak ja to nazywam, bo część drogi jedzie o własnych siłach, a gdy zaczyna ich brakować po prostu trzyma się mojego wózka i korzysta z silników pojazdu :) W tej konfiguracji sprawdzają się świetnie zarówno wrotki terenowe jak i miejskie, co wczoraj dokładnie przetestowaliśmy. Przyspieszony oddech i zmęczone mięśnie Moni są niezłą rekomendacją na sportowe chwile. Tu mała reklama dla tego nietypowego środka transportu  http://skorpionskates.pl/red/
Kończąc powiem tylko, że dzięki tej małej wyprawie poznaliśmy parę fajnych osób i miejsce gdzie na sportowo można spędzić wolny czas. Życzę powodzenia założycielom klubu No Limit Ursus. Miło spędziliśmy to popołudnie, a najważniejsze, że formie jaki najbardziej lubię :)



poniedziałek, 7 października 2013

Postanowione



Małe zwycięstwo… nad samym sobą, a właściwie nad tą częścią siebie, która jest przyczyną grzechu siódmego. Chyba dziewięćdziesiąt procent mojego umysłu mówiło mi dziś „jak mi się nie chce” .
Bez względu na to czy to odrobina silnej woli czy też tylko poczucie obowiązku, ale jestem wdzięczny za to zwycięstwo. Zabrałem się do ćwiczeń, dokończyłem je z nawiązką i zrobiłem plan na kolejne zimowe tygodnie. Zaplanowałem, że podejmę ryzyko i jutro stanę w parapodium. Jeśli nie nastąpi pogorszenie stanu nogi to wracam do regularnego stania i "stepowania :)".
Kolejnym postanowieniem jest jazda na wózku ręcznym i postaram się, aby robić to tak często jak tylko zdołam. Ryzykuję, lecz jest to ryzyko konieczne,  które muszę podjąć bez względu na lęk oraz ewentualne złe konsekwencje. Muszę, bo inaczej wysypie mi się psychika...bo poleci to o co walczyłem przez złamaniem, zapaleniem kości oraz operacją. Dam radę, bo muszę… jak zawsze!!! Nie ma usprawiedliwienia dla grzesznego lenistwa, przestojów nawet, jeśli nie jest to w stu procentach moją winą…