Namiętność szeroko rozumiana, pasja, dryg, zwykła chęć… często poczucie obowiązku- wszystko, co sprawia, że nasze życia nabiera wigoru, większego tępa czy czegokolwiek, co każe wstać i rzeźbić figurkę, jaką jest swój własny byt. Wydaje mi się, że nie ma dziedziny, sposobu życia, w którym nie można się spełnić. Rzeczy górnolotne są mile widziane, ale wirtuozów życia jest zbyt mało… lub pociąg do bycia wybitnym, jest zbyt trudny. Indywidualność…hmmm każdy ma i broni jak niepodległości… to zrozumiałe!! Indywidualizm… oryginalny czy powielony?? To zapytanie tyczy się dwóch ostatnich zdań?
Nikt nie jest pieczątką i z tą świadomością powinniśmy żyć.
Dopóki nasza indywidualność jest społecznie nieszkodliwa... jest mile widziana. Najwyżej grozi piętno zwykłego „miłego o niezrozumiałym statusie” jegomościa.
Namiętność, pasja może być równie budująca jak destrukcyjna i czasem walka między właściwym, dobrym, a złym to już tylko kwestia wyboru…
Chciałbym móc więcej, ale ludziki na kółkach mają trochę trudniej. Spełnić się w życiu hmmm co zrobić, aby było to możliwe?
Zdrowie to jedno, praca i finanse drugie… śpiewać nie umiem, aktorem nie będę, sport czy inna fizyczna forma zajęć jest poza zasięgiem… zamiast żyć z fantazją… trzeba fantazjować o życiu. Niemniej jednak staram się, a przy wsparciu kochanej żony… kto wie… :) Dzięki Moni wydarzyło się już wiele rzeczy jakich nigdy bym się nie spodziewał. Póki co nie puszczam swoich wioseł i płynę z prądem życia… cieszę się gdy spotykam innych podobnych mi wioślarzy, którzy udowadniają, że można dużo jeśli się tylko stara. Chciałbym swoim staraniem dać temu namacalny dowód i mam nadzieję będzie jeszcze wiele okazji by się tym pochwalić.
Może kiedyś niepełnosprawność nie będzie spychać na margines… chyba powoli już się to zmienia, ale daleko jeszcze do dobrego.