środa, 18 marca 2015

Samson


W czasach odległych z rozkazu Pana odwiedził anioł plemię Dana. Miał być posłańcem… dobrze może prościej… taki z przestworzy sms Boży…
Mówiąc już ściślej w mieście Sorea tak długo szukał aż do właściwych drzwi zastukał. Maż z żoną tu mieszkał skromnie, niestety również bezpotomnie.
Tak miało być, a może przypadkiem się stało, że tylko do Niej przemówił anioł. Rzekł całkiem cicho raczej w tajemnicy, że Pan im zadanie ważne wytyczył.
W szczegóły nie chcę zbytnio wchodzić, zatem tak krótko… Ona miała rodzić… On spłodzić. Tak właśnie z Bożego wyboru ich życie nabrało wyższego wigoru.
Wybranek mąż Manoach miał na imię, ale wsławił się dopiero synem. I choć najważniejsze to Ona zrobiła, jej godność w historii się zagubiła.
Anioł nakazał tejże kobiecie, że musi być teraz na „ czystej” diecie…
- Do czasu jak Bogu urodzisz poświęcone dziecię!!
Ni miodu, ni wina… już wyobrażam sobie, jaka była jej mina. Czym prędzej do swego męża poszła o wszystkim mu doniosła.
Manoach wysłuchał żony sceptycznie… tia, uwierzę jak sam go uświadczę, ale… optycznie!
- Pewnie tak bardzo pragnie syna, że wszystko sobie wymyśliła…
Przezornie jednak poprosił Boga
- Jeśli to prawda z wysoka Panie nich anioł w mych progach ponownie stanie.
Wysłuchał najwyższy modlitwy człowieka…
- Leć Anioł na ziemię Manoach czeka.
Zstąpił, więc szybko nie tracąc chwili nie wiedząc jednak, że znów biedaka wyglądem zmyli. Jako podróżny u drzwi stanął… któżby pomyślał, że to jest anioł.
Przyjął w swych progach Manoach wędrowca, chciał nakarmić pożywnym daniem, ale go zgasił skrzydlaty zdaniem.
- Zamiast jedzenia dla mnie… Bogu zachowaj się ofiarnie!!
Zadrżał ze strachu, ale już wiedział
- To anioł mą żonę naprawdę nawiedzał!!
Z ogromnej skruchy z dowodu wiary z koźlątka złożył przy nim ofiary. Przyjął je z nieba wysłany poseł i w ognia blasku do nieba poszedł.
Manoach mocno przejął się rolą… zgodnie ze świętą żądaną wolą. Chociaż z młodością było już krucho na Boży nakaz nastawił ucho.
Zbliżył się do swej żony spiesznie i chyba nie można powiedzieć, że to było grzeszne… Manoach dumny był z siebie, ale jak miało być skoro miał wsparcie w niebie…
Wiem.. wiem, co teraz dziewczyny powiecie… On tylko (…), ale to jej przypadło urodzić dziecię. Trudno Wam jednak nie przyznać racji wszak bez Was na ziemi nie byłoby tak licznej nacji.
Wracajmy jednak do powyższego przykładu by inna myśl nie pomieszała opowieści ładu.
Powiła syna dzielna kobieta, na którego uciśniony Izrael czekał. Był wyróżniony już od poczęcia, a nazireatu śluby miały mu przynieść chluby.
Trochę to zawiłe, więc powiem prosto… nie miałoby z nim roboty krosno… ni miodu, ni wina… mówi Wam coś mamusi mina??
O jego dzieciństwie niewiele pisali, dopiero o dorosłym więcej informacji dali. Wyrósł postawnie, miał męski głos… o jego sile decydował długi włos.
Już chyba wiecie, o kim mowa, bo raczej zbędnym przedstawiać Samsona. Ród Filistynów miał drżeć przed tym panem jak drzwi warowni przed wroga taranem.
Drżały przy nim również niewiasty, na które często zalotnie patrzył. Dorastał w sile, a kiedy stał się prawdziwym mężczyzną rodzicom z domu się wyślizgnął.
Przybrał azymut na miasto Timna i trzeba wspomnieć podróż była trochę dziwna. Na drodze Samsona stanął lew srogi, ale tym razem pomylił progi.
Oberwał zwierzak w pysk pełen kłów i odszedł do wiecznej krainy snów. Tak to młodzieniec hoży rozpoczął misterny plan Boży.
Dotarł wreszcie do tego miasta, w którym mieszkała pewna niewiasta. Siłacza dosięgła amora strzała i stała się rzecz wręcz niebywała.
Powstał mezalians gruby, gdy uzgodnili wziąć razem śluby. I tak niedługo pomimo rodziców weta odbyła się weselna feta.
Wesoła miała być ta imprezka, ale inaczej wiodła Boża ścieżka. Samson zagadką uraczył gości, przez co narobił samych trudności.
" Z tego, który pożera wyszło pożywienie, a z mocnego wyszła słodycz"- taka szarada… a zaraz potem małżonki zdrada.
Głowili się nad nią długo Filistyni i nic nie wymyślili. Zamiast rozumu szantażu użyli i odpowiedzi z niej wydusili.
"Cóż słodszego niż miód, a cóż mocniejszego niż lew?"… już wzbierał w Samsonie gniew.
Resztką sił trzymał nerwów postronki… szantażem do mej małżonki???
-Gdybyście nie orali mą jałowicą, zagadka byłaby wciąż tajemnicą!!
Grali o szaty, lecz zamiast nich dostali okrutne baty. Z weselnej uczty wyszła krwawa jatka… tak się skończyła oważ zagadka. 
Strzelił pan młody swojego focha, ruszył w kierunku… rodzima wiocha. Gdy wreszcie trochę ochłonął inny już zajął się jego żoną.
Dobrze… tu na chwilkę przerwę nim historii znów złapię werwę… wiem, że był to wybraniec Boży, ale skąd on im teraz trzysta lisów stworzył?
Do kitek pochodnie przywiązał i ogniem gniew rozwiązał. Drzewa oliwne, winnice, pola… stała się faktem pogorzelców dola.
Wkurzył się mocno król Filistynów i wysłał po zemstę swych zbrojnych synów. Zbrojni po zęby naparli w grupie… Samson pokazał, że ma ich w …
Zaczął wywijać szczęką z osiołka, a kogo pacnął trafiał do dołka. Dla ludu swego stał się istnym celebrytą… taki to numer najeźdźcom wyciął.
Nie było armii na tego brata aż Filistyni postanowili zagrać niewiastą i tak podstępnie Samsona trzasnąć.
Dalila miała na imię i cóż pisać wiele… ciut inny oręż tkwił w jej pięknym ciele. Wiele kobiet nim biegle włada… panowie czujnie… inaczej biada.
Zaczęła swą gierkę uprawiać, lecz siłacz nie chciał się nic wygadać. Znów zagadkami się wykręcał… brak informacji sen z jej oczu spędzał.
Dwoiła się i troiła aż coś nań wymyśliła. I tak w ferworze damsko męskich igraszek wyśpiewał wszystko jak mały ptaszek.
- Mą siłę dał mi sekret Boży, którą mi w pukle najwyższy włożył.
Dalila farbę wnet puściła, fryzury szybko pozbawiła. Zerwał tym Samson nazireatu śluby, tak doprowadził do swojej zguby.
Pojmali, spętali do żaren zagnali… wzrok dla pewności też odebrali. Żywa legenda mełła ziarenka była w tym jednak Boża ręka.
Mijały tygodnie, noce i dnie- grzywka odrosła na jego łbie. Źli Filistyni to przegapili i na imprezę wnet zaprosili.
Święto Dagona było okazją taką okrutną wroga fantazją. Niczym zwierz dziki wystawiony na widok publiki.
Fiesta w świątyni się odbywała gdzie stała się rzecz niebywała. Bawiła tu Filistynów magnateria oraz pospólstwa cała materia.
Tłoczyli się przy siłaczu ciekawscy tłumnie…
- Dam ja wam...- wyszeptał Samson- Tylko postawcie mnie przy kolumnie.
Poprosił w swej duszy żarliwie „Oddaj mi Panie siłę… choć na maleńka chwilę” Zaparł się dłońmi o kolumny dwie niczym o drzewek maleńkich pnie.
Zadrżały stropy, pękły fasady… klęska narodu… nie ma przesady. „Dżihad” Samsona dobiegł tu końca, zginął biblijny bohater obrońca.

Drogie Panie mówią o Was słaba płeć… nie jestem pewien czy taka jest naprawdę. Niejedna twierdza dla Was padła, nie znam mężczyzny tak silnego by nie dał Wam się obalić :)
Ten teks miał być „prezentem” na Wasze święto, ale temat nieco mi się wymknął z pierwszej koncepcji. Mimo wszystko był pisany z myślą o Was dziewczyny, więc proszę o wyrozumiałość :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz