niedziela, 8 czerwca 2014

Zdrowotne zawirowania

Sobota z SORem w tle... do udanych nie zaliczę W szpitalu do pierwszej, potem rajd po nocnych aptekach w poszukiwaniu leku, którego oczywiście nie znaleźliśmy nigdzie. Szczęście, że miałem w domu na przysłowiowy wszelki z tej samej grupy. Położyliśmy się o czwartej rano. O strachu nie wspomnę, a było podbramkowo. Najgorsze, że nic nie zapowiadało kryzysu, ale cóż ostatnie trzy lata oraz długotrwały stres najwidoczniej nie pozostały bez echa.
Tak więc przejechałem się karetką, wciągnąłem na koszt firmy flaszę... oczywiście w żyłę, przebadałem się i otrzymałem dziesięciodniową kurację. Nie lubię nie lubię...
Dobrze... szkoda narzekać... dziś jest nowy dzień i będzie o wiele lepszy!! Ma być i już!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz