niedziela, 4 stycznia 2009

piec

Chcąc napisać Wam o sylwestrze pierwej muszę wspomnieć co działo się tego dnia lecz nad samym ranem gdy omal nie doszło u nas do groźnej eksplozji. Położyliśmy się późno jednak sen nie upominał się o mnie. Leżałem wsłuchując się odgłosy domu oraz równego oddechu wtulonej we mnie Moni. Spokoju nie dawał mi szum pompowanej w kaloryfery wody. Przez chwilkę pomyślałem by obudzić Miśkę aby sprawdziła temperaturę na piecu jednak powstrzymałem się z jakiegoś powodu. Oczy kleiły mi się już ze zmęczenia gdy nagle usłyszałem okropnych huk i jakiś pisk dochodzący z kuchni. Nie musiałem się nawet zastanawiać co było powodem tego hałasu bo mógł być wywołany tylko z jednej przyczyny.
- O kur.. – zakląłem siarczyście do Moni która obudziła się w tej samej chwili zdezorientowana- chyba rozwaliło piec.
Monika zerwała się na równe nogi chcąc zobaczyć co się dzieje. Wróciła przerażona aby obudzić tatę który najwyraźniej zasnął tak twardo że nie zorientował się w sytuacji.Poinformowała go że coś stało się w kuchni. Pierwszym co zobaczyli to kłęby czegoś co na pierwszy rzut oka przypominało dym. Mglista zasłona zasnuła całkowicie widok. Wciąż było słychać przeraźliwy jazgot pompy która najwyraźniej nie działała poprawnie. Kiedy weszli do kuchni zorientowali się że na podłodze jest niemal po kostki gorąca woda. Dym okazał się parą wyrzuconą przez zawory bezpieczeństwa z układu centralnego ogrzewania. Widok był praktycznie zerowy i dopiero gdy tata dotarł do okna uchylił je mógł ocenić sytuację.
- Masakra Monika uciekaj stąd…- powiedział
Zastali rozpalony jeszcze piec z którego wypłynęła zaworami bezpieczeństwa wrząca woda oraz pompę która piszczała potęgując odczucie grozy. Temperatura na piecu była trudna do oceny bo zegar zdawał się oszaleć robiąc kolejny obrót na skali. Monika wbiegła do naszego pokoju po telefon z myślą by wzywać straż pożarną.
- Moniu czekaj powiedz mi co się dzieje- powiedział zdenerwowany.
Zdała mi relację sama będąc w ogromnym szoku. Nie byłem pewny czy dobrze robię ale powstrzymałem ją tłumacząc że najgorsze już się stało i sytuacja nie jest tak groźna. Sam nie wierzyłem do końca w swoje słowa. Najbardziej w tej chwili denerwowało mnie że sam nie mogę zobaczyć jak to wygląda doradzić mądrze co powinno się zrobić. Przekrzykiwałem się w stronę kuchni zagłuszany skowytem pompki.
- Monia spuszczaj wodę z bojlera szybko- rzuciłem
- Już leci z każdego kranu- odpowiedziała.
Widziałem że Monia coraz bardziej jest w strachu i mówiąc szczerze tylko miną nadrabiałem mocno zdenerwowany.
- Chodź przytul się do mnie- mówiłem chcąc ją troszkę uspokoić
Pomogło to troszkę ale aby stało się to naprawdę potrzebne było opanowanie sytuacji. Niewiele się dało zrobić poza próbami wygaszenia paleniska i schłodzenia pieca. Nim to się stało minęła godzina wypełniona stresem. Nie chcę opisywać wszystkiego co do szczegółu ale powiem Wam że było na tyle groźnie że mogliśmy na tym ucierpieć bardzo mocno. Kiedy ustał pisk nerwy napięte do granic zaczęły dawać o sobie znać. Poczułem że wtulona Monia drży cała a chcąc już być ścisłym powiem że w tej chwili zdałem sobie sprawę że sam robię to samo nieświadomie. Wszystko zaczęło się o 4:30 ale odetchnąć mogliśmy dopiero o szóstej po usunięci z grubsza bałaganu. Na ocene szkód trzeba było zaczekać. Bałagan byłby tylko drobnostką ale awaria pieca mogła oznaczać koszt bliski 3 tyś zł. Możecie sobie zatem wyobrazić jak bardzo „zabawnie” zapowiadał się sylwester.
Nie udało mi się już zasnąć ale musiałem czekać aż tata i Monia obudzą się. Wstaliśmy dosyć późno i już pierwszy rzut oka pozwolił zauważyć iż rurki od centralnego najbliższe pieca po prostu straciły szczelność gdy temperatura wytopiła cynę. W tej chwili zaistniała perspektywa że na sylwestra i nowy rok zostaniem bez ciepłej wody i ogrzewania jednak istniała nadzieja że po zlutowaniu może wszystko wrócić do normy. Zaczęły się gorączkowe poszukiwania hydraulika gotowego jeszcze tego samego dnia dokonać próby naprawy. O dziwo udało się takiego znaleźć . Do końca nie było pewności czy uda się ale szczęśliwie zakończyło się tylko rachunkiem za usługę. Piec był sprawny i choć cały incydent odebrał dobry nastrój to było już wiadomo że przynajmniej będzie ciepło w domu. Możecie sobie wyobrazić z jakimi humorami czekaliśmy na wieczór a niestety nie był to jeszcze koniec niepokojących wydarzeń w tym dniu. Kiedy byliśmy już niemal gotowi z przygotowaniem sylwestrowych przekąsek Monia odebrała telefon z wiadomością iż jej mama czuje się źle trzeba zgłosić się na pogotowie. Taka wiadomość jakby jeszcze było mało nerwów…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz