poniedziałek, 4 stycznia 2010

Właściwym tematem dzisiejszego bloga jest coś co troszkę denerwuje- czy słusznie oceńcie sami.
Pisałem niedawno o spotach integracji uświadamiających kierowców w zakresie parkowania na miejscach dla niepełnosprawnych. Szumne hasło tej akcji brzmi „ Zabrałeś moje miejsce zabierz też kalectwo”. Nie wiem czy prawo do parkowania w miejscach szerszych (bo przecież trzeba mieć przestrzeń by wystawić wózek i aby nikt nie zastawił dojścia do drzwi samochodu) oraz bliżej sklepu jest przywilejem. Gdybym stał na nogach i mógł chodzić chętnie śmigałbym piechotką z każdego miejsca na parkingu ale najwyraźniej najatrakcyjniejszym miejscem jest to oznaczone kopertą i znakiem ludzika na wózku. Wczoraj podjechaliśmy do centrum handlowego i jak na złość żadne z uprzywilejowanych miejsc nie było wolne. W ostatnie wjechał nam przed maską piękny van i … a jakże wystawili za szybę kartę parkingową uprawniającą do postoju na koercie- tyle że wysiadły z niej radosne, młode cztery osoby. Wszyscy oczywiście zdrowi bez żadnych oznak jakiejkolwiek choroby. Stanęli zapalili pogadali beztrosko hmmm nooo ale kartę mieli więc byli na prawie (kto im ją wydał? Na kogo? Nie wiem). Monika czy dawniej tata nigdy nie wykorzystywali tej sytuacji jeśli w samochodzie nie siedziałem ja- to jest w końcu uprawnienie i udogodnienie dla niepełnosprawnego a nie dla znajomych czy zdrowych członków rodziny. Naprzeciwko owego vana stał na bliźniaczej kopercie piękny passat ale tu nawet tej karty było brak, tymczasem my staliśmy i kręciliśmy głowami dookoła szukając jakiegoś wolnego miejsca- na próżno… wszędzie daleko i wąsko a te kółeczka w wózkach inwalidzkich na przedzie wierzcie mi wyjątkowo zakopują się w śniegu. Monia wyszła do informacji poprosić o pomoc ochroniarza i powiem chętnie jej udzielił… palcem wskazując abyśmy może poszukali gdzieś wolnego miejsca na końcu parkingu. Wszak tam zawsze zostaje się ich kilka prawda? Za parkowanie w uprzywilejowanych miejscach grozi 500Zł mandat He He He grozi bo nic więcej…. Pan ochroniarz powiedział nam że policja nie może tu ukarać bo to jest teren prywatny sklepu ( i tak jest chyba w każdym centrum handlowym). Zatem drodzy kierowcy możecie ignorować te znaczki… o ich przydatności przypomina się dopiero gdy ktoś z rodziny, znajomy tudzież sam go potrzebujesz ale do tej pory… Myślicie że są to odosobnione przypadki? Oooo nie z ciekawości zwróćcie uwagę będąc następnym razem pod większym sklepem.
Powiem Wam jeszcze o moim odczuciu na ten temat- przez długie lata wstydziłem się swojego stanu stroniłem od wszystkiego co było związane z niepełnosprawnością. Gdybym mógł to zszedłbym z oczu wszystkim pełnosprawnym bo wózek pod moim tyłkiem mnie samego „parzył”, nie lubię go nie chcę i nigdy nie będzie czymś co polubię. On jest koniecznością pomaga poruszać się, jest marnym przywilejem… i wiem że żaden zdrowy nie zamieniłby się z nami miejscami. Chcę tylko powiedzieć że fajnie jest być zdrowym i nie musieć „korzystać z tych wątpliwych przywilejów”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz