Na ostatni dzwonek, ale udało się :) Nie przypisuję sobie tego sukcesu, bo to Monia wykonała 90% pracy przy mojej minimalnej pomocy. Dokumenty poszły… Teraz wiele będzie zależeć ode mnie i jedyny problem w tym, że niechętnie wrócę do tematu, o którym wspominać po prostu przykro. Aby nie psuć sobie humoru na chwilę jeszcze zamknę w pamięcią tą szufladkę bez rozpisywania się.
Chyba
zrobiło się troszkę rześko i zaczyna pachnieć jesienią? Tak jeszcze „babie lato” , ale ono zarówno
krótkie jak i kapryśne więc cóż nostalgiczna pora roku za pasem. Nie chcę Was
dołować, ale wybaczcie, że wyrażę swoje zdanie- kolorowa to pora roku, lecz jest
to tylko mały akcent przed przejściem w fazę agonii żywo zielonej przyrody.
Potem dłużący się czas letargu pod znakiem chłodu i niedosytu światła
słonecznego.
Już chyba widać, że nie cierpię jesieni i zimy? Mimo to widzę
i plusy tej pory roku- więcej snu, czas na dobry film czy książkę itp. Każdy
zdoła znaleźć swoje pozytywy będące kluczem do przetrwania tego okresu. Ja jak
zawsze jeśli tylko zdrówko pozwoli, a w szczególności ta połamana noga, która
zniweczyła moje ubiegłoroczne plany zajmę się na ostro ćwiczeniami. Jeśli mi
się to uda wiosenną porą wystąpię w nowej odchudzonej i silniejszej wersji Tomka
:)
Myślę sobie też o dłuższych weekendowych porankach spędzonych z żoną w pieleszach ;) bez wyrzutów sumienia, że traci się dzionek na wylegiwanie.
Myślę sobie też o dłuższych weekendowych porankach spędzonych z żoną w pieleszach ;) bez wyrzutów sumienia, że traci się dzionek na wylegiwanie.
Tymczasem jeszcze kilkanaście tygodni, więc przestrajajmy się
na chłody bez pośpiechu. Uśmiech i dobre towarzystwo poprawi nastrój jak zawsze
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz