środa, 5 lutego 2014

Jazda extremalna



Jazda wózkiem inwalidzkim po tak nieodśnieżonych chodnikach i jeszcze dotarcie do zaplanowanego celu na czas graniczy z cudem. Dziś przekonałem się o tym z konieczności. W kilku miejscach najadłem się sporo strachu, gdy traciłem wszelką kontrolę nad kierunkiem jazdy, że nie wspomnę o zakopaniu się parę razy. Na szczęście dobrzy ludzie pomogli mi wyjść z tych zimowych opresji. Wiem jedno… z domu nie ruszam się sam dopóki nie stopnieje ta białoszara breja. Jedynym możliwym dla mnie wehikułem do podróży z punktu A do punktu B to samochód. Dziś przypomniałem sobie, dlaczego tak nienawidzę zimy!! Jej uroki pozostawiam nielicznym jak sądzę pasjonatom białego szaleństwa.  
Chwilowo wypadłem z pisania na blogu, ale niestety dopadły mnie bardzo pilne sprawy. Muszę się niestety na dłuższy czas zaprzyjaźnić stresem i nerwami… w sumie to chyba raczej odnowić tą „przyjaźń”. W tej chwili czuję się troszkę jak mucha w latarce… dobrze, że Monia pomaga ogarnąć to wszystko. Bez jej wsparcia nie dałbym rady.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz