niedziela, 15 października 2017

Miło wspominać

Życiowe parytety to rzecz zmienna i względna od różnych czynników. Kiedy jesteśmy dziećmi marzymy o byciu niezależnym od rodziców- dorosłości. Kiedy ją osiągamy zdajemy sobie sprawę z tego, że dorosłość jest jeszcze bardziej zależna… od pracy, szefów, obowiązków, zobowiązań itd.- zaczynamy marzyć... o powrocie do dzieciństwa.
Powrót do przeszłości nie jest możliwy, ale jej duża część żyje wraz z osobami jakie były ich udziałem. Taką podróż do przeszłości odbyłem wraz z Monią i jeszcze jedną sympatyczną parą, która pamięta najstarsze opowieści, gdy świat zwiedzałem jeszcze na własnych nogach.
Karina i Robert, bo o nich tutaj mowa to ten rodzaj przyjaźni, o którym czasem czytamy w memach… możemy nie widzieć się latami lub nie słyszeć miesiącami, a każda rozmowa i spotkanie wygląda jakbyśmy ostatnią zakończyli wczoraj. Spotkanie odbyło się w klimatycznym i chętnie odwiedzanym przez wszystkich Krakowie. Rynek do białego rana, zwiedzanie Wieliczki, spacery, pyszne jedzenie i mnóstwo wesołych opowieści… jak fajnie było ich zobaczyć :)
Nawet urodzinowy tort niespodzianka od Karinki, Dyzia i Kubusia z świeczką do zdmuchnięcia się przytrafił.
Miło jest poczuć się oczekiwanym gościem!! Kiedy myślę o tych paru dniach normalnie robi mi się cieplej na duszy i już nie mogę doczekać się kolejnego razu :)
Kiedy przypominam sobie o wszystkich szalonych i wesołych rzeczach jakie wyczynialiśmy z Robertem i ferajną… to buzia sama mi się uśmiecha. Kurczę… aż trudno uwierzyć, że z Robertem znam się jakieś 30 lat!! Fajna to była ekipach i tylko zastanawiam się, dlaczego jedne przyjaźnie trwają przez całe życie, a inne sypią się wcześniej czy później w ruinę. Szkoda, bo przecież każda z nich tworzyła jakąś historię, której po prostu szkoda zapomnieć. Nie wiem… może ja zbyt mocno przywiązuję do takich rzeczy hmmm…
Cieszę się z dwóch rzeczy- że w ogóle mogę powiedzieć, że mam prawdziwych przyjaciół, takich na dobre i złe oraz to, że największy z nich jest moją żoną!! Mam nadzieje, że swoim postępowaniem udaje mi się to potwierdzić i odwzajemnić tym samym.
Na zakończenie napiszę jeszcze tylko, że lepiej jest mieć przyjaciół przy sobie, a nie na zdjęciu gdzieś na dole zakurzonego pudła. Trzeba dbać o starą historię, ale też budować nową w miarę możliwości :) Druga „młodość” czeka nas za parędziesiąt lat… zapracować, aby przed odłożeniem balkonika w kąt było o czym pamiętać, żeby choć znajomy głos w słuchawce odpowiedział  coś do nas miłym tonem (miło cię słyszeć… a pamiętasz jak…), kiedy do niego zadzwonimy przed spaniem :) Dobrze jest mieć Was przy sobie!! Pozdrawiam wszystkich!!

2 komentarze:

  1. Przyjaciół poznaje się w biedzie... przyjaźń weryfikuje się po latach!! W tym przypadku w tym pozytywnym stopniu :)Karinka i Robert dziękuję za miłe wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń