wtorek, 15 marca 2011

Wiosna, wiosna… achhhh :)!!!!
Moja ulubiona pora roku. Wkrótce na kilka miesięcy zapomnimy o mrozie śniegu i grubych ubraniach. Na drzewach obudzi się zieleń o tak świeżym odcieniu, że aż miło patrzeć. Słońce miło otuli swoim ciepłem a powietrze zapachnie rozbudzoną przyrodą przystrojoną w wielu miejscach kwiatem. Miło też w tym czasie pomyśleć, że jeszcze całe lato przed nami- wieczorne spacery, brąz na skórze, długie dni i to wszystko już tak niedługo :)
Mały przedsmak tego mieliśmy w miniony weekend. My każde popołudnie począwszy od piątku spędziliśmy poza domem. Nawet nasz kot wyszedł na spacer :) Co prawda na smyczy ale zawsze. Biedny jest zbyt głupiutki i przyzwyczajony do domu by mógł wyjść bez zabezpieczenia. Nie zna niebezpieczeństwa na ulicy i wchodzi na nią bez żadnego wahania mimo ruchu.
Spacerowaliśmy z Monią na powietrzu, ale też odwiedziliśmy kilka większych sklepów po drodze. Zakupów wielkich nie było, ale Moni dostała się całkiem fajna i niedroga sukieneczka. Ja wróciłem tylko z czuszką która zrobi z mojego jedzonka piekielną kuchnie którą tak uwielbiam :)… lubię na ostro. Myślę, że jeszcze tydzień lub dwa i zacznę naukę jazdy wózkiem już tylko na zewnątrz hmm może użyję do tego jakiegoś boiska gdzie jest w miarę równo. Tymczasem ćwiczę razem z rehabilitantką Asią i sam w każdej wolnej od pracy chwili. Nasza współpraca chyba układa się nieźle, mimo iż wciąż odczuwam jakiś lęk przed ćwiczeniem złamanej nogi. Pewnie to kiedyś minie, ale póki co nie panuję nad tym zbytnio. Oczywiście wina leży po mojej stronie a właściwie incydentu na obozie a nie Asi, która stara się ćwiczyć delikatnie. Wydaje mi się, że jest już lepiej z nogą… mam nadzieje że nie jest to tylko wrażenie. W tym miejscu dziękuję Asi za wysiłek i miłą współpracę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz