poniedziałek, 1 września 2008

:)

Hej. Oderwałem się wreszcie od pracy, aby napisać Wam o koncercie, ale zacznę od dnia poprzedzającego to wydarzenie.
Sobotnie przedpołudnie spędziłem z Moniką planując mały wypad na imprezę zorganizowaną przez nasze miasto. Pogoda nie była zbyt ciepła, więc do ostatniej godziny zastanawialiśmy się nad jazdą . Na imprezie tej zorganizowano loterię na moją rzecz, w której nagrody ufundowali sponsorzy wspierający nasz koncert. Pierwszy raz byłem w tak tłumnym miejscu z Moniką do tego, co kilka minut ze sceny dochodziły zwiastuny mojego koncertu oraz odbywały się losowania kuponów. Słysząc swoje nazwisko czułem się jak na świeczniku. Ciągle po głowie chodziła mi pewna myśl w formie pytania do Moniki, za które wieczorem oberwałem niezły ochrzan. Nie będę pisał o nim, wprost ale odpowiedź chyba pomoże Wam się domyśleć jaką głupotę palnąłem. Monika bardziej dosadnie powiedziała mi że nie czuła skrępowania popychając mój wózek. Chyba ciągle mam kłopot ze zbyt niską samooceną. Na festynie było bardzo fajnie tylko chłodek powietrza mnie denerwował. Nie czekaliśmy do końca imprezy. Wróciliśmy do domu niedługo po zmroku. W domku zrobiliśmy sobie własną przy małym drinku na rozgrzewkę. Do łóżka położyłem się bardzo późno .
Niedzielę przywitaliśmy dosyć wcześnie gdyż mieliśmy sporo zajęć z wyszykowaniem się na koncert. Śniadanie, obiad, prysznic, prasowanie koszul i najgorszy poganiający tata doprowadzał nas do histerii hi hi marudny to był wyjątkowo. Wszystko szło w względnym porządku do czasu gdy Honey nie zaskoczył nas wieścią …. Za dwie godziny miał do nas przyjechać z kielecką telewizją na wywiad. Szok!! My w proszku a dom jak po przejściu tsunami. Biedna Monia ledwie zdążyła dopiąć wszystko na ostatni guzik. Wywiad nie trwał długo, ale ukaże rzeczy, których nie lubię wykonywać przy obcych. Krępuje mnie przesiadanie się na wózek szczególnie że potrzebuję pomocy w tej czynności. No cóż ale chyba o to chodzi by pokazać swoje problemy i trudności np. z wyjazdem z domu. Szczęście, że już koniec wywiadów, bo nie nadaję się do tych spraw. Zresztą fajniej jest opowiadać o weselszych rzeczach niż o wypadku i tym podobnych rzeczy. Kamera towarzyszyła nam aż do sali koncertowej filmując również wydarzenia wieczoru. Czy udał nam się koncert? Czy nasze cele zrealizowaliśmy? Opowiem w następnym poście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz