poniedziałek, 4 maja 2009

CHLEWISKA

Cześć.Minął długi weekend w którym sporo się wydarzyło… Zaczynając od początku- piątek był dniem organizacyjno rozrywkowym. Dostarczyliśmy fotel i elektryka do muzeum w Chlewiskach gdzie oczywiście nie mają służyć jako eksponaty. Docelowo zostały tam aby poczekać na transport do naszego nowego domku (dziękuję Marzenko za załatwienie tej sprawy :*) Do tej małej wycieczki dopisał nam się w ostatniej chwili tata więc pobyt przedłużył się znacznie. Tata oprowadził nas w Chlewiskach po miejscowej nekropolii gdzie pochowani są jego dziadkowie. Zajechaliśmy też na mały ale dosyć urokliwy szydłowiecki rynek gdzie skosztowaliśmy pysznego loda. Nie mogę nie wspomnień też o jednym miejscu które odwiedziliśmy… miejsce w którym zakończyło się moje pełnosprawne życie… Nigdy nie miałem chęci tu wracać ale nie było tak strasznie jak spodziewałem się widząc to miejsce… Monia wrzuciła grosik do wody i prosiła w cichej modlitwie by zostało mi zwrócone to co straciłem w tym miejscu wiele lat temu. Chciałbym aby tak się stało ehhh…
Wracając do skarżyska odwiedziłem grób mamy gdzie z kolei ja poprosiłem o opiekę i choć trudno w to uwierzyć długo nie musiałem czekać na jakiś znak ( ale o tym później). Wróciliśmy do domu na obiad i ruszyliśmy w dalszą drogę. Razem z Moni mamą odwiedziliśmy grób jej dziadka. Właściwie to było tyle zaplanowanych spraw na ten dzień ale że była majówka to zdecydowaliśmy się jeszcze na kiełbaskę z grilla. Tak też się stało i choć był to najkrótszy grill w życiu było miło spędzić więcej czasu w towarzystwie teściowej ( super kobieta z fajnym humorem i podejściem do życia) Zdążyliśmy tylko zjeść kiełbaskę i ewakuowaliśmy się do domu bo niektórym z nas było chłodno przy wietrznej pogodzie. W mieszkaniu już popijając ciepłą herbatkę oddaliśmy się wesołej pogawędce o starych czasach.
Sobota od rana miała przebiegać w gorączce wyjazdowego pakowania. Poszło sprawnie i w okolicach godziny szesnastej byliśmy gotowi do odjazdu. Poszło mi to łatwiej bo w domu została Kasia oraz wujek Krzyś z Agą i Patką- przynajmniej na tą pierwszą chwilę tata nie został się sam w domu. Mam wielką nadzieję że odnajdzie się szybko i mimo wszystko polubi nową rzeczywistość w której już nie ja będę punktem wokół którego wszystko się działo.
Ruszyliśmy w drogę żegnając się jeszcze z kilkoma bliskimi osobami. Tak się złożyło iż spotykaliśmy wszystkich jakby na zamówienie. O dalszych wydarzeniach opowiem w następnym poście więc zapraszam zainteresowanych do odwiedzin strony :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz