wtorek, 19 lipca 2011




Wszystko dobre, co się dobrze kończy.
Iwony mama trafiła do szpitala w ostatnim momencie. Jeszcze dzień i mogła witać się ze św. Piotrem. Naprawdę było groźnie… tym bardziej, że wrzody myliła z bólem kręgosłupa. Interwencja przyszła w porę a pani Marysia to twarda sztuka :) Stan był na tyle dobry, że zaczęliśmy myśleć o realizacji wcześniejszego planu. Od pomysłu do realizacji… za telefon i do Tomka właściciela Chaty Toma… rezerwacja przepadła :( Jeszcze myśleliśmy co można wykombinować… ale cóż można załatwić w środku lata z godziny na godzinę… O dziwo Moni aparycja i siła przekonywania sprawiła, że pan Tomek zrobił jakieś przesunięcia i nasz zarezerwowany domek znów był nasz co oznajmił nam nieoczekiwanie po kilku minutach telefonem. Ruszyliśmy z miejsca jak poparzeni… Iwonka do mamy do szpitala my zakupy a Martynka przygotować chłopców. Po dwóch godzinach byliśmy także my zapakowani zwarci i gotowi czekając z Martyną pod domem Iwony. Ta ostatnia jeszcze długo trzymała nas w napięciu, chyba do ostatniej chwili zastanawialiśmy się czy Iwona nie zrezygnuje. Nie zawiodła!!! Pół godziny i byliśmy w drodze. Na miejscu byliśmy blisko godziny 23ej. Pan Tomek z żoną przekazali nam klucze, dzieciaki były już tak śpiące, że niemal od pierwszej chwili byliśmy już w dorosłym towarzystwie. Jak było? Hmmm tak jak sobie wymarzyłem :)… ja i trzy piękne kobiety. Stół pełny, opowieści ……..Położyliśmy się chyba o piątej rano.
Wyspani chłopcy Olivier ( zwany też Oliksander :) ) Dawiniu nie pozwolili zbyt długo wypocząć robiąc mały harmider o poranku. Może i dobrze, bo szkoda było czasu na spanie. Iwonka i Ola zebrały się szybciej, aby odwiedzić w szpitalu mamę, co nie było trudne, bo dzięki nowopowstałej obwodnicy Samsonów od Skarżyska dzieli czternaście minut drogi samochodem. My zaś zasiedliśmy na werandzie przy śniadanku lecząc nieco doskwierające skutki naszego nocnego spotkania. Po trzech godzinach znów byliśmy w pełnym składzie planując wypad nad pobliski staw- miał być oddalony o 400 m wedle informacji zdobytej od sąsiadki chaty Toma a był 1400 m. Spędziliśmy tam resztę dnia i w ostatnim momencie opuściliśmy go przed ulewą. Kiedy przemieszczałem się podnośnikiem do samochodowym do środka wskoczył nam bezpański pies i za nic nie chciał wyjść. Musieliśmy ruszyć ale w samochodzie było aż gęsto od jego brzydkiego zapachu. Wygonić się dał dopiero pod chatą. Po drodze zamówiliśmy kebab który zjedliśmy już w naszym domku. Kilka technicznych wiadomości. Obawiałem się http://www.blogger.com/img/blank.gifprzechodzenia z wózka na łóżko i z powrotem lecz dziewczyny nie miały żadnego problemu z tym – dla chcącego nic trudnego :) Następnego ranka zbieraliśmy się do domu z bagażem wspomnień.
Na koniec mały opis.
Chata Toma stoi w miejscowości Samsonów tuż za Zagnańskiem. Można tam wypożyczyć jeden z dwóch domków za przystępną cenę. Domki są przestronne i wyposażone we wszystko, co potrzebne w wygodnym urlopowym pobycie. Można spodziewać się tu kameralnych klimatów dla towarzystwa, z jakim się przyjedzie. Posesja zamknięta więc dzieci mogą sobie bezpiecznie i do woli biegać po całym terenie. Dużo zieleni, spokoju a właściciele mili i rzeczowi. Więcej wiadomości na stronie www.chatatoma.pl Osobiście polecam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz